środa, 24 sierpnia 2016

[15] Z dziennika (nie tylko) pokrzywnika


Nadszedł czas, aby podzielić się kolejnymi historiami z motylami w rolach głównych. Niestety, tym razem są wśród nich dwie, które nie zakończyły się szczęśliwie, ale za to happy end trzeciej należy pomnożyć razy cztery.


Rusałka admirał

08/01 Larwa znaleziona wieczorem na pokrzywie na terenie szczurzego osiedla. Najprawdopodobniej to rusałka admirał. 




W domu jest bardzo aktywna przez cały wieczór, chodzi jak nakręcona, je pokrzywę. Sporo się rozgląda. Trudno ją sfotografować.

08/02 Rusałka rano siedziała schowana pomiędzy liśćmi pokrzywy, zwinięta w kłębek. Nieco później powróciła do jedzenia pokrzywy. Nadal sporo się rozgląda, prawdopodobnie przygotowuje się do przepoczwarczenia. 
Później: próbowała robić oprzęd na ściance pojemnika, po czym wspięła się na gazę i obecnie siedzi tam bez ruchu.

08/03 Larwa zignorowała wstawione do pojemnika gałązki i zawisła na gazie w pozycji typowej dla rusałek przed przepoczwarczeniem. 
Wieczorem: jest już poczwarką.

08/04 Na poczwarce pojawiły się złociste elementy, co potwierdza moje przypuszczenie, że jest to admirał.

08/05 Bez zmian.

08/06 Wieczorem zauważyłam, że z poczwarki zwisa brązowa nić. Podejrzewam spasożytowanie.

08/07 W nocy (około trzeciej) znalazłam w słoiku larwę muchy i poczwarkę muchy. Larwa była biała z pojedynczymi czarnymi kropkami z przodu i z tyłu, a poruszała się, energicznie się wijąc. Rano zastałam już dwie poczwarki muchy, jedną ciemniejszą od drugiej.




08/22 Po powrocie z wakacyjnego wyjazdu zobaczyłam wyhodowaną muchę. Wolałabym admirała, którego pierwszy raz miałam okazję wyhodować, ale co poradzić...


Niezidentyfikowana larwa ćmy (rolnica?)

08/12 Znaleziona wieczorem (po dziewiętnastej) podczas spaceru po mojej miejscowości, szła szybko ulicą. To ja ją dostrzegłam.
Nie potrafimy ze Szczurem zidentyfikować gatunku. Podejrzewamy, że to jakaś rolnica.




Za radą Szczura larwa dostała kawałek ziemniaka i kawałek marchwi. Włożyłam jej też do pojemnika liście brzozy i pokrzywy, na wszelki wypadek. Liście ignoruje, oglądała z zainteresowaniem ziemniak i marchew. W nocy przyłapaliśmy ją na skubaniu marchwi, ale trwało to bardzo krótko. Od tej pory siedzi bez ruchu.

08/13 Gąsienica nic nie je, przesiaduje na łodydze brzozy. Zauważyłam małą dziurkę w liściu brzozy, ale nie umiem stwierdzić na pewno, czy nie było jej tam wcześniej. Do wczorajszego menu dodałam kawałki liścia czerwonej kapusty.

08/14 Obgryza brzozę (!).

08/15-16 Gąsienica robi kokon na ściance pojemnika, w miejscu, z którego doskonale ją widać. Wykorzystuje do tego malusieńkie kawałeczki liści brzozy. Czasem przerywa pracę, by poobgryzać brzozę. Jest ruchliwa.

08/17 Larwa nie wychodzi już z oprzędu, przyczepionego do ścianki pojemnika i usianego kawałeczkami liści. Wygiętą do góry przednią część ciała opiera o ścianę, jest dobrze widoczna. Porusza głową.

8/22 Po powrocie z wyjazdu zastałam ślicznie uformowany kokon, a w nim kolejną poczwarkę muchy i coś, co prawdopodobnie jest zwłokami gąsienicy. Nigdy się nie dowiem, jakim motylem mogła się stać, gdyby nie mucha.

Rusałka pokrzywnik

08/01 Kolor poczwarek zmienił się, złoto ustąpiło miejsca ciemniejszym barwom. Poczwarki są piękne, chyba najpiękniejsze, jakie w życiu widziałam. Wyraźnie prześwitują przez nie kolory skrzydeł dorosłych motyli. Powiesilam poczwarki na rozpiętej wstążce.

08/02 W nocy pokrzywniki wyszły z kokonów, rano zastałam motyle siedzące obok poczwarek na lince. Nabrudziły trochę barwnikiem na fotelu (teraz już wiem, że powinnam w takich sytuacjach podłożyć coś pod linkę!). 





Szybko stały się aktywne, leciały głównie w stronę okna. Wypuszczone wieczorem w ogrodzie społecznościowym. Jeden trochę ociągał się z odlotem, ale "zmotywowany" przez Szczura, odleciał.

sobota, 13 sierpnia 2016

[14] Co w puszczy piszczy


Puszcza Kampinoska... Wiosną pokochałam ją od pierwszego wejrzenia i za każdym razem, gdy tam jestem, czuję się tak samo. Nie wiem, jak ten stan emocjonalny nazwać ani czy w ogóle jest sens próbować. Składają się na niego i oszołomienie faktem, że takie miejsca w ogóle istnieją, i chłonięcie otoczenia wszystkimi zmysłami, i błogi, stuprocentowy spokój, którego na co dzień nie odczuwam prawie nigdy. Gdybym mogła przebywać tam, kiedy tylko zechcę, byłabym najszczęśliwszym stworzeniem na Ziemi.

Ale nie mogę. 

Dlatego każdą wizytę w Puszczy zamierzam wykorzystać na szwendanie się z aparatem, obserwowanie, słuchanie i po prostu bycie.

***

Lista motyli, które rozpoznałam w Puszczy:
- Rusałka kratkowiec;
- Rusałka pawik;
- Rusałka pokrzywnik;
- Rusałka żałobnik - widziałam go pierwszy raz w życiu!;
- Rusałka admirał;
- Latolistek cytrynek;
- Modraszek - nie wiem, jaki dokładnie, a może minęło mnie kilka różnych;
- Bielinek rzepnik;
- Znamionówka tarniówka.

***

Na co dzień bardzo, bardzo tęsknię do ciszy. Szukam jej, uciekając wieczorami w okolice lasu albo zamykając się w pokoju. W Puszczy uświadomiłam sobie jednak, że nic z tego, co znałam wcześniej, nie jest prawdziwą ciszą. Jak w piosence Natalii Kukulskiej, którą usłyszałam kiedyś w dzieciństwie: "I ciszy nikt nie zna tu". 

Świat, który mnie otacza, nie zna ciszy. 



















piątek, 5 sierpnia 2016

[ 13 ] Bezsenność w wielkim mieście


Jest późna noc. Siedzę na łóżku i nasłuchuję dźwięków zza uchylonego okna, dźwięków miasta, które nigdy nie śpi. Panowie z ochrony rozmawiają tak głośno, że gdybym chciała, rozpoznałabym słowa. Gdzieś w oddali przejeżdżają samochody, ale tu, na strzeżonym osiedlu, zwykle słychać je tylko jako jednostajny szum.

Upycham do szufladek mojej dziurawej pamięci wszystko, co wymyka się słowom. Puszczę Kampinoską z tą garstką jej cudowności, które było mi dane zobaczyć. Miodoladę kupioną na zamku w Czersku... mniam, napój bogów. Bagietki na drugie śniadanie. Wiadomość od więźnia wyrytą na murze zamku w Ciechanowie. Opuszczone ogródki działkowe, pełne roślin żyjących własnym życiem. Wtulone w siebie nawzajem szczury. Deszczowe Ostępy z książki Robin Hobb. Spacer Juliana po moim palcu. Mój spacer tam i z powrotem po przewróconym pniu. Wiatrołomy. Nierzeczywisty sklep mistrza gorsetów (więc istnieją miejsca i ludzie jak z mang Ai Yazawy!). Osiedlowe hamaki. Nieprzerwanie ciepłą wodę w łazience. Osobliwy smak obiadów gotowanych sam na sam z ciszą, bez niczyjej kąśliwej krytyki czy milczącej dezaprobaty. Pasikonika, który sobie tylko znanym sposobem znalazł się tyle pięter nad ziemią. I jego.

Kocham tu i teraz. Kocham całą sobą. I całą mnie już dzisiaj boli, że tu i teraz się skończy: długie, ciepłe dni (nienawidzę zimy), chrapanie Szczura za ścianą, spokojne poranki, wolność od przeklinanego "nie wypada", obcy mi na co dzień stan niemal całkowitego braku napięcia psychicznego i lęków, wakacje od meltdownów, moja prawiebezludność w milionowym mieście.

Dobrze wiem, że to wszystko ułuda - kiedy tu jestem, zapominam o tym, jak bardzo mnie przeraża przemieszczanie się po Warszawie, z jej nieustannym pośpiechem, hałasem, tysiącami obcych twarzy mijanych na jednej ulicy, sznurami pojazdów. Zapominam, z czym mam trudności i co mi uświadamia moją inność. Nawet o tym, jak trudno mi w określonym czasie dotrzeć samodzielnie z punktu A do B. Zapominam, co było i będzie. Tylko jestem. I tak bardzo pragnę, żeby się nie kończyło.

Czasami, gdy na krawędzi jawy zapominam już wszystko, zadaję sobie pytanie, czy to mogłoby być moje miasto. Czy to możliwe, że kiedyś nauczyłabym się go, tak jak okiełznałam demony Kato? Więcej: czy dałabym radę żyć tak daleko od mojej Doliny Muminków?

Kiedy śpię, gąsienica admirała snuje oprzęd, a przez poczwarki pokrzywników coraz wyraźniej prześwitują skrzydła. Nawet tu, w wielkim mieście, gdzie ja nie wiem nic, one doskonale wiedzą, co robić.

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

[12] Julian jest już dorosły


Przedwczoraj rano ceik Julian ponownie zobaczył światło dzienne. Spędził jeden dzień w mieszkaniu Szczura, susząc skrzydła i przesiadując w różnych zakamarkach, aż nadszedł czas powrotu do natury. Wypuściliśmy go w ogrodzie społecznościowym na Forcie Bema.