piątek, 5 sierpnia 2016

[ 13 ] Bezsenność w wielkim mieście


Jest późna noc. Siedzę na łóżku i nasłuchuję dźwięków zza uchylonego okna, dźwięków miasta, które nigdy nie śpi. Panowie z ochrony rozmawiają tak głośno, że gdybym chciała, rozpoznałabym słowa. Gdzieś w oddali przejeżdżają samochody, ale tu, na strzeżonym osiedlu, zwykle słychać je tylko jako jednostajny szum.

Upycham do szufladek mojej dziurawej pamięci wszystko, co wymyka się słowom. Puszczę Kampinoską z tą garstką jej cudowności, które było mi dane zobaczyć. Miodoladę kupioną na zamku w Czersku... mniam, napój bogów. Bagietki na drugie śniadanie. Wiadomość od więźnia wyrytą na murze zamku w Ciechanowie. Opuszczone ogródki działkowe, pełne roślin żyjących własnym życiem. Wtulone w siebie nawzajem szczury. Deszczowe Ostępy z książki Robin Hobb. Spacer Juliana po moim palcu. Mój spacer tam i z powrotem po przewróconym pniu. Wiatrołomy. Nierzeczywisty sklep mistrza gorsetów (więc istnieją miejsca i ludzie jak z mang Ai Yazawy!). Osiedlowe hamaki. Nieprzerwanie ciepłą wodę w łazience. Osobliwy smak obiadów gotowanych sam na sam z ciszą, bez niczyjej kąśliwej krytyki czy milczącej dezaprobaty. Pasikonika, który sobie tylko znanym sposobem znalazł się tyle pięter nad ziemią. I jego.

Kocham tu i teraz. Kocham całą sobą. I całą mnie już dzisiaj boli, że tu i teraz się skończy: długie, ciepłe dni (nienawidzę zimy), chrapanie Szczura za ścianą, spokojne poranki, wolność od przeklinanego "nie wypada", obcy mi na co dzień stan niemal całkowitego braku napięcia psychicznego i lęków, wakacje od meltdownów, moja prawiebezludność w milionowym mieście.

Dobrze wiem, że to wszystko ułuda - kiedy tu jestem, zapominam o tym, jak bardzo mnie przeraża przemieszczanie się po Warszawie, z jej nieustannym pośpiechem, hałasem, tysiącami obcych twarzy mijanych na jednej ulicy, sznurami pojazdów. Zapominam, z czym mam trudności i co mi uświadamia moją inność. Nawet o tym, jak trudno mi w określonym czasie dotrzeć samodzielnie z punktu A do B. Zapominam, co było i będzie. Tylko jestem. I tak bardzo pragnę, żeby się nie kończyło.

Czasami, gdy na krawędzi jawy zapominam już wszystko, zadaję sobie pytanie, czy to mogłoby być moje miasto. Czy to możliwe, że kiedyś nauczyłabym się go, tak jak okiełznałam demony Kato? Więcej: czy dałabym radę żyć tak daleko od mojej Doliny Muminków?

Kiedy śpię, gąsienica admirała snuje oprzęd, a przez poczwarki pokrzywników coraz wyraźniej prześwitują skrzydła. Nawet tu, w wielkim mieście, gdzie ja nie wiem nic, one doskonale wiedzą, co robić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz