piątek, 3 lutego 2023

[144] Podsumowanie lata

 
1. Większość zeszłorocznych wakacji upłynęła mi w Norce, gdzie działo się znacznie więcej niż można by przypuszczać. Pierwszy raz od trzech lat pojechaliśmy ze Szczurem za granicę, do Austrii. Mniej więcej dwa tygodnie spędziłam w domu na wsi, a tydzień w Sandomierzu.

2. Lato było bardzo upalne. Do tego stopnia, że nawet ja, osoba ciepłolubna, czasami niedomagałam fizycznie lub psychicznie z powodu wysokich temperatur. Rzadko padało. Od połowy czerwca do końca sierpnia dziewięć razy odnotowałam w swoim planerze burzę.

3. Nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że Piękna z dnia na dzień robiła postępy. Przez całe lato zdobywała nowe doświadczenia, oswajała się z różnymi sytuacjami, z ludźmi i z innymi psami. Cieszył mnie każdy jej sukces, zwłaszcza w kontaktach ze Szczurem: pierwszy poranny spacer, pierwsza drzemka w sypialni Szczura, stopniowe otwieranie się na kontakt fizyczny. Piesa nabierała coraz więcej zaufania także do innych ludzi. Na początku wakacji pozwalała się głaskać tylko mnie i moim rodzicom. Z czasem to grono poszerzyło się o mamę Szczura, niektórych przyjaciół, wybranych sąsiadów (nie ma co ukrywać: tych, którzy noszą przy sobie atrakcyjne smaczki). Piękna nauczyła się też między innymi podróżować samochodem, bawić się szyszkami i patyczkami, pokonywać przeszkody w lesie i na psim placu zabaw, wychodzić na balkon. A co najważniejsze, sygnalizuje nam swoje potrzeby.
 
4. Zwiedziłam dwa kolejne polskie zamki: Tenczyn w Rudnie i zamek królewski w Sandomierzu.

5. Wyhodowałam ćmy z dwóch kolejnych gatunków: wieczernicę strzałówkę i barczatkę napójkę. Po kilku latach przerwy gościłam przezimowaną narożnicę zbrojówkę. Powiodło mi się również z kratkowcami, brudnicami i znamionówkami. W zamian pierwszy raz od dawna nie wyhodowałam żadnej niedźwiedziowki nożówki. Kuprówka złotnica i pawiki zostały spasożytowane, a do pyszałków niezmiennie mam pecha.

6. Odkryłam, że najlepszym miejscem do rozmnażania brudnic i znamionówek jest ogród rodziców Szczura. Wszyscy byliśmy zaskoczeni, gdy kilkanaście minut po wyniesieniu na dwór samic zjawiły się samce z obu gatunków. Cudze chwalicie, swego nie znacie...
 
 

 
7. Codziennie chodziłam na spacery z psem, a czasem i bez psa. W samym tylko Kampinosie byliśmy ze Szczurem co najmniej cztery razy, w tym raz od strony Palmir. Wieczorami zabieraliśmy Piękną na wycieczki do pobliskich lasów, parków, ogrodu społecznościowego.
 
8. Pożegnaliśmy suczkę rodziców Szczura. Piesa była już wiekowa i od kilku lat poważnie chorowała. Myślę, że dożyła tak sędziwego wieku dzięki mieszance miłości i rewelacyjnej opieki medycznej, jakiej pozazdrościłby jej niejeden człowiek. A życie miała takie, o jakim marzy każdy pies - pełne wrażeń i przygód. Zjeździła ze swoimi właścicielami chyba całą Polskę. Kilkanaście dni po jej śmierci rodzice Szczura adoptowali młodą suczkę ze schroniska, niezwykle energiczną.

9. Spełniłam jedno ze swoich większych podróżniczych marzeń. Pojechałam do Wiednia i zwiedziłam najważniejsze miejsca związane z cesarzową Elżbietą Bawarską: Hofburg i Schönbrunn wraz z ogrodami. 
 
 


 
10. W ogrodach Schönbrunn wykorzystałam większość możliwości, jakie dawał łączony bilet - zwiedziliśmy ogród książęcy (Privy Garden), oranżerię, labirynt. Odpuściliśmy tylko gloriettę, gdyż panował nieziemski upał i nie uśmiechało nam się wchodzić na wzgórze, gdzie po drodze nie ma ani odrobiny cienia.

11. Skoro już mowa o ogrodach Schönbrunn, pierwszy raz w życiu miałam okazję znaleźć się w prawdziwym labiryncie. Nie wiem, czy sama zdołałabym z niego wyjść.

12. W Wiedniu zobaczyłam też kilka spośród najważniejszych zabytków, między innymi Operę Wiedeńską, kościół Minorytów, kościół wotywny, ratusz, Teatr Dworski. Spacerowaliśmy we dwoje po Starym Mieście i po pięknym parku Volksgarten. W Volksgarten, w świątyni Tezeusza, wystawiano instalację "Bottled Ocean 2122" autorstwa George'a Nuku. Zwiedziłam z audioprzewodnikiem katedrę świętego Szczepana. Niestety, ratusz i kościół wotywny były w remoncie.
 
13. Wzięłam udział w urodzinowym pikniku mamy, dzięki czemu spotkałam się z ciocią, kuzynką, kuzynem i jego rodziną. Teoretycznie był z nami też Szczur, ale w praktyce spędził większość czasu na osobności, ponieważ Młodszy wrzeszczał wniebogłosy. Nie mogę się doczekać, kiedy Młodszy zacznie komunikować się z otoczeniem trochę ciszej. Niestety, na razie jest to bardzo odległa perspektywa. Chłopiec całkowicie różni się temperamentem od starszego brata, który od niemowlęctwa ceni sobie spokój.
 
14. Wspólnie z Asią, Tomaszem, ich dwoma synami, Szczurem i Piesą wybraliśmy się do rezerwatu Świder. Miło spędziliśmy czas, spacerując brzegiem rzeki. Rozmawialiśmy o rzeczach błahych i poważnych. Przy okazji odkryłam, że ślimaki lubią wafle ryżowe. 
 
15. Zwiedziłam pałac Radziwiłłów w Nieborowie oraz ogrody w Nieborowie i w Arkadii. Jest tam tak urokliwie, że zastanawia mnie, dlaczego nie wybraliśmy się nigdy wcześniej. W dodatku obydwa ogrody mają u mnie ogromnego plusa za możliwość spacerowania z psem. Wystarczy prowadzić zwierzaka na smyczy i w razie potrzeby po nim posprzątać.
 
 

 
16. Zaobserwowałam kilka dzikich ssaków: wiewiórkę (w Kampinosie), lisa (w podróży z Nory do domu, na skraju lasu), dziki z młodymi, dwa jeże (na osiedlu i w ogrodzie społecznościowym), nietoperze. Nad fosą natknęłam się na karolinki, niestety bez kolorowo ubarwionego samca. Do tego oczywiście wypatrzyłam sporo owadów, o których powinnam napisać osobny post.

17. Spędziłam kilka godzin w ogrodzie zoologicznym Schönbrunn Tiergarten. Pierwszy raz widziałam tam na żywo pandę wielką (a nawet dwie) i wielkoszczura gambijskiego. Szczur był zachwycony odkryciem, że dla szczurów przeznaczono osobny pawilon. Zapewne można by go w nim zostawić na cały dzień i nawet nie zauważyłby upływu czasu.
 
18. Szczur i ja urządziliśmy aż dwie domówki, w tym jedną urodzinową. Gościliśmy w Norce Alex, Piotra, Asię, Marcina, Paulinę i Kingę.
 
19. Po dwuletniej przerwie spowodowanej pandemią nareszcie spotkałam się z moją przyjaciółką Lawendą. Poszłyśmy razem do Zamku Królewskiego na wystawę czasową "Botticelli opowiada historię" i do pizzerii.
 
 

 
20. Dokładnie (na dwa razy) zwiedziłam nową wystawę stałą w Muzeum Azji i Pacyfiku "Wyprawa na Wschód".

21. Poszłam z koleżanką do opery na ostatni spektakl sezonu.

22. W końcu poznałam Justynę, przyjaciółkę Szczura od czasów licealnych. Wcześniej nie miałam okazji, bo Justyna i jej mąż od lat nie mieszkają w Polsce, a jeśli już przyjeżdżają do Warszawy, to zwykle się rozmijamy. Dobrze mi się z nią rozmawiało i wydaje mi się, że z wzajemnością.

23. Przeniosłam "do reala" znajomość z Asią i Gają.
 
24. Odświeżyłam swój niemiecki, przynajmniej odrobinę. Nigdy nie przepadałam za nauką tego języka, w przeciwieństwie do angielskiego i hiszpańskiego, które jakimś sposobem intuicyjnie rozumiem, więc same wchodzą mi do głowy. Ukończywszy liceum, z radością dałam sobie spokój z niemieckim. Od tej pory prawie wcale nie miałam z nim styczności. Jakież było moje zdziwienie, kiedy w Wiedniu stwierdziłam, że rozumiem większość szyldów i innych napisów na ulicach! Umiałam też porozumieć się w sklepach, nawet gdy sprzedawcy nie znali angielskiego. Pewnie złamałam wszelkie możliwe reguły gramatyki, ale dogadałam się.

25. Poznałam najważniejsze miejsca w Sandomierzu: Stare Miasto, Bramę Opatowską, kościół Ducha Świętego, wąwozy królowej Jadwigi i świętego Jacka Odrowąża. Cieszę się, że nie zrezygnowałam ze zwiedzenia trasy podziemnej. Dzięki niej dowiedziałam się sporo o historii miasta, no i w końcu pierwszy raz od paru lat znalazłam się pod ziemią.

26. Przeszłam przez Ucho Igielne. Szczur też przeszedł i stwierdził, że skoro on się zmieścił, to nawet Elon Musk ma szansę dostać się do nieba.
 
 

 
27. Odwiedziłam ojca Mateusza oraz zaprzyjaźnionych z nim policjantów.

28. Wydostałam się z kolejnego escape roomu. Tym razem Szczur, Piotr i ja  uratowaliśmy przed katastrofą słynną łódź podwodną kapitana Nemo.

29. Liczni krewni i znajomi Rosomaka zostali obdarowani mydełkami glicerynowymi domowej roboty.

30. Zrobiłam swoją pierwszą świeczkę z wosku sojowego. Zawsze myślałam, że robienie świec jest skomplikowane, dlatego poprosiłam Asię, by mnie nauczyła. Ku mojemu zdziwieniu, okazało się to dużo prostsze niż robienie mydełek glicerynowych. Świeczkę podarowałam drugiej Asi i jej córeczce Gai.
 
 


31. Zaobserwowałam tylko trzy Perseidy, za to w bardzo romantycznych okolicznościach (z punktu widokowego w Górach Pieprzowych).

32. Zaprosiłam na wspólne wypuszczanie motyli dzieci zaprzyjaźnionej Ukrainki. Największe wrażenie zrobiło na nich trzymanie rusałki przez dłuższą chwilę na palcu posmarowanym sokiem.

33. Pierwszy raz sama wykąpałam psa. Właściwie to powinnam napisać: pierwszy raz wykąpałam się z psem. Biedna Piękna tak bardzo się bała, że musiałam wejść do kabiny prysznicowej razem z nią.

34. Stworzyłam w Norze mały kącik wypoczynkowy na balkonie. Balkon póki co nie wygląda zbyt reprezentacyjnie, ale najważniejsze, że jest na czym usiąść i gdzie postawić kubek czy talerzyk.

35. W ciągu jednych wakacji poznałam więcej ludzi ze szczurzego osiedla niż wcześniej przez sześć lat. Wszystko za sprawą Piesy. Gdy mam ją przy sobie, sąsiadom i zupełnie obcym ludziom rozwiązują się języki. Mnie też łatwiej nawiązywać kontakty, kiedy rozmowa zaczyna się od konkretnego tematu (psy, psiaki, pieseczki...). A na Polance Psiarzy można w miłym towarzystwie podyskutować nie tylko o czworonogach. I przy okazji poznać lokalne plotki.
 
36. W ramach rozpieszczania Szczura kupiłam mu na urodziny rocznicowy zestaw Lego - remake Galaxy Explorera z lat siedemdziesiątych. Gryzoniowi wystarczyło kilka godzin, by go złożyć.

37. Spacerując po stolicy, dwa razy natknęłam się na pomalowane kamienie. Pierwszy leżał na poręczy mostku i jaskrawymi barwami przyciągnął moją uwagę na tyle, że mimo ciemności zrobiłam mu zdjęcie (jak zwykle, gdy zauważę coś ciekawego). Niestety, nie przyjrzałam mu się bliżej, bo pomyślałam, że jakieś dziecko zgubiło zabawkę. Za drugim razem zauważyłam kolorowy kamyk na innym osiedlu, w dziupli drzewa. Wydało mi się to zbyt dziwne jak na zbieg okoliczności, więc wzięłam go do ręki. Wtedy odkryłam, że jest na nim napis. Po powrocie poszperałam w Internecie i tak dowiedziałam się o popularnej zeszłego lata zabawie. Ludzie (szczególnie młodzież) malowali kamienie, zostawiali je w miejscach publicznych i śledzili ich dalsze losy przez Internet. Bardzo jestem ciekawa, czy ta zabawa przetrwa do następnych wakacji.
 
 


38. Pierwszy raz od dzieciństwa głaskałam konie, a nawet karmiłam je z ręki. Nie mam doświadczenia w kontaktach z końmi, więc w ich obecności czuję respekt i niepewność. Pod okiem osoby, która zna się na mowie ciała tych zwierząt, zebrałam się jednak na odwagę. A właściwie koń zdecydował za mnie, bo to on do mnie podszedł.

39. W Austrii przydarzyła mi się widowiskowa gafa. Wracając do domu po całym dniu zwiedzania, mijałam witrynę sklepową z pięknymi dekoracjami do domu. Białe lampiony, muszle, wazony... w sam raz dla miłośnika stylu boho. Nie rozumiałam słów na szyldzie, ale któregoś dnia zebrałam się na odwagę i weszłam do środka z wesołym "Guten Tag!". Po chwili odebrało mi mowę. Na środku pokoju stały trumny. Okazało się, że zainteresowała mnie witryna... zakładu pogrzebowego.

40. Szczur zabrał mnie do SMart Café - wiedeńskiej kawiarni kultowej dla miłośników BDSM. W przyszłym roku stuknie jej dwadzieścia pięć lat. Podobno było to pierwsze tego typu miejsce na mapie Wiednia i jedno z pierwszych w Europie. Szczur od dawna marzył, aby postawić tam swoją stopę.

41. Parę razy zabrałam się w Norze za pieczenie. Upał dawał się we znaki, dlatego piekłam to, co najprostsze - mufinki lub ciasto czekoladowe.

42. Przeczytałam dziewięć książek - parę popularnonaukowych, parę obyczajowych oraz dwie z serii o sabatach. Najbardziej podobały mi się nowe książki Kamila Janickiego: "Damy Władysława Jagiełły" i "Damy srebrnego wieku". Janicki nawet najmniej interesujące mnie okresy w dziejach Polski potrafi opisać tak, że nie potrafię się oderwać od lektury.

43. Na potęgę słuchałam podcastów, zwłaszcza w czasie ćwiczeń, jazdy samochodem i doglądania gotującego się obiadu. Przesłuchałam między innymi wszystkie vlogi Somos Dos z Meksyku, zaległe vlogi Olgi z "Życia stewardessy", prawie całą serię "Piąte: nie zabijaj".

44. Skończyłam czwarty sezon "Przyjaciół".

45. Obejrzałam ekranizację "Diuny". Dobry film, choć trochę dziwnie się czułam z tym, że Kynesowi zmieniono płeć, a Paul wygląda jak mój pierwszy chłopak. Timothée Chalamet jest świetnym aktorem, bardzo go lubię, ale młodego Atrydę zawsze wyobrażałam sobie zupełnie inaczej. Cóż... taki urok ekranizacji.

46. W Wiedniu złamałam swoje zasady i kupiłam mnóstwo pamiątek. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że większość z nich była albo przeznaczona na upominki dla bliskich osób, albo jadalna. Najbardziej obkupiłam się w... sklepie ezoterycznym. Z kolei za najbardziej ekstrawagancki zakup uważam kandyzowane fiołki z Muzeum Sisi (na zdjęciu w okrągłym pudełeczku).
 
 



47. Pierwszy raz w życiu widziałam, jak Szczur głaszcze kota. Na co dzień konsekwentnie unika mruczków, by nie dokuczała mu alergia. Tymczasem kotka Bella z zacisznej wiedeńskiej restauracji, gdzie codziennie jedliśmy obiadokolację, wtarabaniła się na kolana akurat jemu. Byłam zaskoczona, że gryzoń nie tylko jej nie przegonił, ale nawet pogłaskał. Może to zaczarowany kot?
 
48. Przed wyjazdem do Austrii nie pomyślałam o włączeniu roamingu, więc miałam przymusowy odwyk od telefonu. Na szczęście tym razem Szczur nie utopił swojego.

49. Przypaliłam garnek, a następnie go uratowałam, choć na początku jego stan wydawał mi się beznadziejny. Nie miałam pojęcia, że w ogóle da się coś takiego wyczyścić. Okazało się, że nie tylko się da, ale sposobów jest kilka. Garnek nadal mi służy i tylko drobne rysy na dnie przypominają, co mu się przytrafiło.

50. Pożegnałam wakacje w najlepszy możliwy sposób: ze Szczurem, z Piesą i z sympatycznymi, dopiero co poznanymi ludźmi, na najprawdziwszym pikniku. Siedziałam na kocu opatulona ciepłymi ubraniami, a dookoła płonęły ogniska przywodzące mi na myśl święto Lammas. Czułam, że jestem we właściwym miejscu o właściwym czasie, szczęśliwa.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz