sobota, 3 listopada 2018

[63] Jesień, która przyszła w sandałkach


Spośród czterech pór roku jesień jest tą, którą lubię najmniej, i to się raczej nigdy nie zmieni. Każdy, kto ze mną sporo rozmawia, doskonale o tym wie, bo narzekam na nią nieraz. Powodów jest wiele: coraz krótsze dni, ciemność przed wyjściem i po powrocie z pracy, nieustanna senność, ból oczu od dużej ilości sztucznego światła, przeziębienia, koniec sezonu na motyle, a przede wszystkim trudności z przyzwyczajeniem się do nowej rutyny i nasilone bóle stawów. Tegoroczna jesień rozpoczęła się jednak wyjątkowo łagodnie. Zamiast w kaloszach - przyszła w sandałkach.

Zanim wszystko, co wymieniłam, zaczęło mi się dawać we znaki, minął cały wrzesień (który zaliczam do jesieni, bo zwykle już na początku września się to wszystko zaczyna) i połowa października, podczas gdy rok temu czułam się źle od pierwszych dni września. Wiele było tak ciepłych i słonecznych dni, że tylko zmiany w wyglądzie roślin i stopniowe ubywanie owadów przypominało mi, jaka to pora roku. Łatwiej niż zwykle było mi cieszyć się drobnostkami: zbieraniem kasztanów, pieczeniem pierwszego tej jesieni ciasta, coraz częstszym przychodzeniem Bestii do mojego łóżka, widokiem stad odlatujących ptaków.

Pewnego szczególnie pięknego, ciepłego wrześniowego dnia przyjechali moi ulubieni goście: ciocia, wujek, kuzynka, kuzyn ze swoją rodzinką oraz Szczur. Siedzieliśmy na leżakach jak, nie przymierzając, w środku lipca, jedliśmy pyszne gorące dania (w tym nowość autorstwa mojej mamy: pieczone kulki z piersi kurczaka wypełnione farszem z kaszy i pieczarek), gadaliśmy, śmialiśmy się, a najmłodszy członek rodziny budował wieże ze zwierząt i zachwycał się świerkowymi szyszkami. Później ja i Szczur pojechaliśmy do lasu, gdzie zastaliśmy różne dziwy, w tym ogromne muchomory.

Łatwiej niż w poprzednich latach było mi też używać aparatu. Dzięki temu, choć ostatnie dwa tygodnie października okazały się już mniej łaskawe dla mojego zdrowia, wrzesień i październik zapamiętam tak:

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz