sobota, 15 grudnia 2018

[66] Najprzyjemniejsze Bodźce Świata


Pomimo swojego postanowienia, by jak najprzyjemniej przeżyć tę jesień, tegorocznego listopada nie będę wspominać z uśmiechem. Większość miesiąca zabrały mi potyczki z chorobami, zarówno z tą przewlekłą, jak i z uciążliwą infekcją, która powaliła mnie na dwa tygodnie. Większość planów musiałam odłożyć na później, a większość zarobków zostawić w aptece i u lekarzy. W takich okolicznościach przyrody również moje samopoczucie psychiczne zanotowało gwałtowny regres.

Kiedy leżałam całymi dniami w łóżku, nie będąc w stanie robić nic, nawet czytać ani oglądać anime, przyszedł mi do głowy jeden jedyny pomysł, który dał mi frajdę. Postanowiłam zrobić subiektywną listę najprzyjemniejszych dla mnie bodźców, żeby mieć co sobie wyobrażać, gdy w teraźniejszości trudno mi się doszukać jakichkolwiek pozytywów. Zadałam sobie pytania o ulubione zapachy, smaki, dźwięki, bodźce wzrokowe i dotykowe. Stworzenie takiej listy zajęło mi kilka dni, bo podczas stanów podgorączkowych nie jestem mistrzem intelektu. Niektóre rzeczy i zjawiska przyszły mi do głowy błyskawicznie, zaraz na początku, inne dopiero po paru dniach.

Może moja lista zainspiruje kogoś do stworzenia własnej? :-)


Najprzyjemniejsze Bodźce Świata - lista subiektywna
  • Bańki mydlane
  • Barszcz
Ale tylko i wyłącznie w wykonaniu mojej mamy, która wszystko gotuje delikatniejsze w smaku.
  • Bose stopy pod kołdrą 
Nie ma jak po męczącym dniu wpakować pod kołdrę bose stopy i czuć, jak ciepło rozchodzi się stopniowo po całym ciele.
  • Burza
Uwielbiam słuchać burzy, a już najbardziej wieczorem lub w nocy, przed zaśnięciem.
  • Cappuccino
Czekoladowe jest naj naj!
  • Choinka
Nie jestem wierząca, ale świąteczne tradycje takie jak ubieranie choinki sprawiają mi dużą frajdę - pod tym względem jestem dużym dzieckiem. Patrzenie na gotowe, rozświetlone lampkami drzewko uspokaja mnie jak niewiele innych rzeczy na świecie. Dotyczy to też ogólnie łańcuchów świetlnych, o ile odpowiada mi rodzaj światła.
  • Cienie
Jako dziecko uwielbiałam wieczory, gdy z powodu awarii energii elektrycznej spędzaliśmy z rodzicami i babcią czas przy świecach. Któregoś razu rodzice, żeby mnie zająć, urządzili na ścianie nad moim łóżkiem teatrzyk cieni, odgrywając przy pomocy rąk różne zwierzęta. Od tamtego czasu cienie nie przestały mi się jeszcze podobać.
  • Cynamon
  • Dmuchawce
Widząc dmuchawce, nie mogę się powstrzymać przed dmuchaniem - to silniejsze ode mnie.
  • Dzwonki wietrzne
Mogłabym godzinami słuchać odgłosów wydawanych przez dzwonki wietrzne. Zaczęło się to, gdy miałam około dwunastu, trzynastu lat i podczas jednego ze spacerów po okolicy natknęłam się na dom, którego właściciel wywiesił przed drzwiami takie dzwonki. Za pierwszym razem nie umiałam się połapać, co to za odgłos. Później regularnie spacerowałam obok tego domu, aby go posłuchać.
  • Gorzka czekolada
Mam nawet swoją ulubioną - Schogetten, aczkolwiek wedlowska też jest pyszna.
  • Górskie strumienie
Pisałam już o nich przy okazji wspomnień z wakacji.
  • Huśtawki
Perfekcyjnie zaspokajają moje potrzeby sensoryczne.
  • Kijanki
Mam swoje ulubione miejsce do przypatrywania się kijankom. Dawniej było o to jeszcze łatwiej, bo żaby upodobały sobie oczko wodne rodziców i pewnego dnia zastaliśmy w nim mnóstwo skrzeku. Moim zdaniem kijanki są najbardziej urocze w momencie Między-Pomiędzy, to znaczy mają już łapki, ale mają też nadal ogony.
  • Koc z polaru
Dostałam taki od rodziców na poprzednie Boże Narodzenie. Pomijając wakacje w Norze, nie było chyba dnia, żebym nie przytuliła się do tego koca.
  • Kontakt z kotem
Kot jest dla mnie jednym wielkim przyjemnym doznaniem - lubię go dotykać, patrzeć na niego, słuchać jego mruczenia, a już najbardziej lubię te nieczęste momenty, gdy Bestia kładzie na mnie głowę lub opiera łapę.
  • Korona cesarska babci
Moja babcia zasadziła tę roślinę przed domem, zanim się urodziłam. Od tego czasu kwitnie rok w rok, zawsze w kwietniu i zawsze tylko przez kilka dni. Gdy zaczyna kwitnąć, dla mnie jest to równoznaczne z początkiem mojego ulubionego okresu w roku.
  • Krzyki bażantów
Słychać je prawie każdego wieczoru, gdy wiosną i latem chodzę na spacery pomiędzy łąkami. Dawniej po prostu je lubiłam, obecnie dodatkowo kojarzą mi się z bliską osobą.
  • Księżyc w pełni
  • Lampiony z dyń
Kojarzą mi się nie tylko z Halloween. W domu mojej mamy lampiony z dyń robiło się jesienią, odkąd pamięta. Pierwszy raz widziałam taki lampion, gdy byłam mała, a o Halloween jeszcze nikt z naszej rodziny nie słyszał - mama zrobiła go, żeby nastraszyć tatę wracającego po ciemku z delegacji.
  • Lanie wosku
Kolejny zwyczaj, który lubię od dziecka, choć nie przywiązuję wagi do tego, co sobie z wosku wywróżę (zazwyczaj już po paru dniach nie pamiętam, co to było). Lubię patrzeć, jak roztopiony wosk pada na powierzchnię wody i zastyga, bo to ślicznie wygląda. 
  • Łapacze snów
  • Mangi
Są takie kadry z mang, na które mogłabym patrzeć i patrzeć, zwłaszcza gdy próbuję opanować stres. Ostatnio bzikuję na punkcie "Opowieści panny młodej".
  • Mgły nad łąkami
Aby dojechać do pracy, muszę minąć łąki, więc oglądam je o każdej porze roku i wiem, że najładniej wyglądają jesienią, z powodu mgieł.
  • Miód
Zwłaszcza gryczany.
  • Muszle
Są bardzo przyjemne w dotyku, choć nie wiem, z czego to wynika.
  • Odloty ptaków
Mam tu na myśli gigantyczne ptasie zgromadzenia, gdy przez kilka dni w pierwszej połowie września setki ptaków zbierają się na okolicznych polach, obsiadają słupy i wyczyniają niesamowite rzeczy w powietrzu. W książce "Rzecz o ptakach" przeczytałam, że to charakterystyczne dla szpaków i że to zjawisko nazywa się murmuration. Nie dałabym głowy, że to faktycznie szpaki, ale wierzę tej książce. W każdym razie siedzenie na kocu wśród pól i patrzenie na te zgromadzenia jest jedną z najcudowniejszych rzeczy, jakich w życiu doświadczyłam. Całe szczęście, że za każdym razem byłam sama, bo nie musiałam się nikomu tłumaczyć, czemu płaczę. 




  • Piasek
Piasek musi być stosunkowo czysty, żeby był naprawdę przyjemny w dotyku, jak na Pustyni Błędowskiej.



  • Pieczarki
Zapach pieczarek jest jednym z moich ulubionych. Smak również - czy to zupa, mięso czy zapiekanka, każde danie zjem chętniej, jeżeli znajdą się w nim pieczarki.
  • Pieczenie ciast
Nie jestem jeszcze dobra w pieczeniu. Póki co asystuję mamie i mam kłopoty ze wszystkim, co wymaga działania "na wyczucie", na przykład z rozpoznawaniem, jak szybko dodawać składniki podczas miksowania lub czy ciasto ma właściwą konsystencję. Wierzę jednak, że kiedyś będę w tym dobra, bo to lubię. Pieczenie jako takie zaspokaja kilka moich potrzeb sensorycznych jednocześnie.
  • Pierniki korzenne
Gdy ja i moi kuzyni byliśmy jeszcze mali, w Polsce nie było jeszcze tylu słodyczy co obecnie, nawet na święta. Ciocia z Niemiec miała w zwyczaju przysyłać naszym rodzicom na Boże Narodzenie ogromną paczkę, pełną używanych ubrań, świątecznych słodyczy i innych produktów spożywczych. Do moich ulubionych słodyczy należały takie oto pierniki korzenne. Ich zapach i smak są bardzo intensywne, mam je w pamięci przez cały czas. Obecnie zdarza mi się upolować je, gdy pojawiają się przed świętami w niemieckich supermarketach (np. Aldi). W ogóle się nie zmieniły.
  • Pierwsze wiosenne kwiaty
Na widok pierwszych wiosennych kwiatów chce mi się płakać, bo uświadamiam sobie, że znowu przetrwałam jesień i zimę.
  • Pola rzepaku w maju
Przeżyłam spore zaskoczenie, gdy odkryłam, że wielu ludzi mieszkających w miastach nie wie, jak wyglądają pola rzepaku.



  • Rooibos
Pierwszy raz skosztowałam rooibos w moim ulubionym miejscu w Katowicach, Kluboczajowni Teoria, i już zawsze będzie mi się ten smak kojarzył z czasami studiów. Tak, wiem, że innym ludziom studia kojarzą się raczej z alkoholem, ale ja jestem wyjątkiem. Alkohol pijam rzadko, a jeszcze rzadziej mi on smakuje.
  • Różowe chmury
  • Stare książki
W drodze od dentysty mam w zwyczaju zachodzić do pobliskiego antykwariatu. Chyba tylko moja mama wie, jak trudno mnie stamtąd wyciągnąć, oczywiście wyciągnięcie mnie bez choć jednej zdobyczy jest niemożliwe. Stare książki mnie hipnotyzują, zwłaszcza jeśli ładnie pachną. W podstawówce biblioteka była jedynym miejscem, gdzie czułam się bezpiecznie na przerwach. Szkolni prześladowcy po prostu tam nie zaglądali, zupełnie jakby bibliotekę chroniło jakieś zaklęcie zmieniające idiotów w żaby.   
  • Szpat islandzki
Mój ulubiony minerał, którym można by godzinami stymulować się wzrokowo.
  • Szpinak
Wiem, że wiele osób nie znosi szpinaku do tego stopnia, że pojawia się on w książkach dla dzieci jako znienawidzony przez bohaterów element obiadu. Osobiście nie umiem tego zrozumieć, bo smak szpinaku należy do bodźców smakowych, które odpowiadają mi najbardziej. Było mi przykro, gdy w pobliskiej restauracji wycofano z menu moje ulubione danie ze szpinakiem, i ostatecznie przestałam tam bywać.
  • Szron na szybach
Pewnego zimowego poranka dwa lata temu okropnie żałowałam, że muszę jechać do pracy zamiast wrócić do domu po aparat, bo na szybach wiaty zastałam niezwykłe wzory namalowane przez szron.
  • Szyszki
  • Śpiew kosa
Kos jest moim ulubionym ptakiem. W ostatnich latach kosy upodobały sobie ogród moich rodziców jako miejsce gniazdowania, a ich śpiew (przepiękny!) słychać od trzeciej lub czwartej nad ranem.
  • Światełka pełzające po ścianach, gdy w wietrzne dni promienie słońca padają przez gałęzie
 Bogowie, czy nie da się tego jakoś sensowniej (i krócej) nazwać?
  • Świece
Wspominałam już przy okazji cieni, że okazjonalne siedzenie przy świecach sprawia mi przyjemność. Lubię też niektóre świece zapachowe, szczególnie te o zapachu cappuccino i wanilii.
  • Świerszcze
W letnie wieczory hałasują tutaj na potęgę.
  • Tęcza
  • Wanilia
  • Zapach deszczu wiosną i latem
Kiedy deszcz zaczyna pachnieć tak, jak jesienią ani zimą nie pachnie, to dla mnie znak, że zaczyna się wiosna. Chciałabym ten zapach złapać do buteleczki i przechowywać przez cały rok.
  • Zapach drewnianych domów
Kojarzy mi się z jedynymi dwoma wakacyjnymi wyjazdami nad morze, na jakie zabrali mnie rodzice. Miałam wtedy siedem lat i zachwycało mnie wszystko, po prostu wszystko, na czele z drewnianymi domkami kempingowymi, typowymi dla zakładowych ośrodków wczasowych z lat 90-tych. Pachniały starym drewnem, a ponieważ dużo padało, po werandzie pełzały ślimaki.
  • Zbieranie kasztanów
Jedna z nielicznych rzeczy, które lubię w jesieni, to zbieranie kasztanów. Obowiązkowo muszę co roku zaliczyć spacer z kieszeniami pełnymi kłujących kulek.
  • Ziemniaki z ogniska
Zauważyłam, że teraz modnie jest na pytania o ulubione danie rzucić jakąś nazwą z kuchni azjatyckiej. A mnie rzadko cokolwiek tak bardzo smakuje, jak smakowały mi zwyczajne ziemniaki z ogniska na wyjeździe z moim byłym chłopakiem i jego znajomymi.
  • Żywica
Zapach żywicy działa na mnie przeciwlękowo. Po zmianie pracy często woziłam ze sobą pojemniczek z kawałkiem waty nasączonym olejkiem pichtowym i niuchałam go w autobusie, ilekroć czułam, że nadchodzi stan lękowy. Poza tym żywica jest po prostu śliczna. Pamiętam, jak Szczur się poirytował, gdy pewnego razu na którymś górskim szlaku spodobała mi się żywica spływająca po jednym z drzew i biedak nie umiał mnie stamtąd odciągnąć.




Celowo pominęłam wszystkie przyjemne bodźce związane z motylami, żeby nie zanudzać, zwłaszcza że szykuje się kilka postów o tegorocznym sezonie na motyle. Nie uwzględniłam też bodźców związanych z kontaktem fizycznym z innymi ludźmi, co niekoniecznie nadaje się na bloga.

To kto pierwszy się odważy zrobić własną listę? :-)


2 komentarze:

  1. Bardzo poprawił mi się nastrój, w miarę czytania Twojej listy przyjemnych bodźców. Jest w niej coś hipotyzującego i bardzo przyjemnego. Nie zastanawiałam się nad swoja listą, ale obcowanie z tą Twoją wywołało we mnie przyjemne uczucia. A więc Twoja lista powinna się, widać, znaleźć na ewentualnej mojej liście, jako jeden z Bardzo Przyjemnych Bodźców :) Dziękuję za te doznania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję za miłe słowa i polecam sporządzenie takiej listy - to dopiero jest bardzo relaksujące :)

      Usuń