sobota, 5 stycznia 2019

[68] Zimowe czary-mary


Ten weekend miał wyglądać inaczej. Miał przyjechać Szczur, przywożąc ze sobą moje rzeczy przywiezione do Nory na Sylwestra i parę poprzedzających go dni, a spakowane w Nowy Rok. Mieliśmy gdzieś się razem wybrać. Ambitnych planów wprawdzie nie było, ale marzyły mi się spacer nad zalewem i zimowe zdjęcia. Tymczasem biednego Szczura dopadła grypa żołądkowa, zupełnie jakby jego żołądek pozazdrościł mojemu tego niedawnego doświadczenia. W efekcie ja mam do dyspozycji tylko charakterystyczne dla zimy na śląskiej wsi powietrze, które można gryźć, a ośnieżone pola i drzewa mogę fotografować co najwyżej telefonem, bo aparat został w Norze.  

Żeby trzymać jak najdalej od siebie czarne myśli, przez cały dzień starałam się być zajęta. Poszłam na krótki spacer, pobawiłam się śniegiem, poprosiłam mamę o nauczenie mnie domowej receptury na pierogi, przeczytałam parę artykułów naukowych. Na koniec odgrzebałam trochę zimowych zdjęć sprzed roku i zaraz je tu wstawię w ramach odczyniania złych uroków, czyli przypominania sobie, że zimowe weekendy jednak potrafią być przyjemne. Na pohybel grypom żołądkowym, lękom i innym koszmarkom.

Oto żywa szopka ze śląskimi akcentami - aby ją zobaczyć, wybraliśmy się ze Szczurem do Piekar Śląskich:







Tak wyglądał zamek w Starych Tarnowicach, kiedy odwiedziliśmy go po raz pierwszy:





Podczas ferii zimowych w Norze znalazłam upodobanie w tropieniu bałwanów ulepionych przez dzieci i dorosłych z osiedla. Od tego czasu namierzone bałwany z premedytacją fotografuję, nie zważając na ich stan psychofizyczny. Moim ulubieńcem został Olaf Bramkarz.





A tak prezentują się okoliczne zbiorniki wodne na początku zimy i pod jej koniec - dwa pierwsze zdjęcia pochodzą już z grudnia 2018 roku.







Na zakończenie zostały jeszcze trzy najnowsze zdjęcia - kacze umizgi (samica moim zdaniem wyglądała uroczo, jakby się wstydziła) oraz oszroniony listek:






A czy Wy macie swoje sposoby na zimowe spadki nastroju?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz