wtorek, 29 października 2019

[88] Podsumowanie lata


1. Tegoroczne wakacje spędziłam wszędzie po trochu: w mieście, na wsi, w górach i nad morzem. Jeśli dobrze obliczyłam, walizki pakowałam aż siedem razy.

2. Szczur i ja dobrze się dogadywaliśmy. Za największe osiągnięcie uważam fakt, że przez tydzień spaliśmy we wspólnym (w dodatku maleńkim!) pokoju, jak trzy lata temu w Wałbrzychu, ale tym razem nie zepsuło to nam wyjazdu. Oboje staraliśmy się, jak mogliśmy, żeby utrzymać jako taki kompromis temperaturowy. Czasem było mi za zimno, a Szczurowi za ciepło, ale nie pozabijaliśmy się.

3. Miałam okazję zobaczyć Szczura w nowych rolach, między innymi jako kajakarza czy ogrodnika. Najbardziej zdziwiło mnie, że Szczur, który bynajmniej nie jest miłośnikiem prac gospodarskich, podczas suszy bardzo przejął się losem roślin w ogrodzie społecznościowym i kilka razy przyniósł wodę dla nich.

4. Rozmawialiśmy nawet o... ślubie. Spokojnie, do Urzędu Stanu Cywilnego na razie nam się nie spieszy. Pomimo tego podczas jednego ze spacerów po lesie zebrało nam się na rozmowę o tym, jak sobie ten dzień wyobrażamy, a jak za Chiny nie powinien on wyglądać.

5. Nie licząc moich przewlekłych przypadłości, przez całe wakacje byłam zdrowa. Jak ryba. Nie zaliczyłam żadnej infekcji, kontuzji ani nawet kleszcza. I to jest jeden z faktów, za które kocham tegoroczne lato najbardziej.

6. Przez mój dom przewinęło się pięć gatunków motyli dziennych (paź królowej, rusałki: pawik, kratkowiec, pokrzywnik i ceik), dziewięć gatunków ciem (znamionówka starka, brudnica nieparka, narożnica zbrojówka, wieczernica szczawiówka, niedźwiedziówka nożówka, sadzanka rumienica, garbatka zygzakówka, włochacz kolczatek, Orthosia miniosa) i kilka larw niezidentyfikowanych gatunków. Cztery gatunki szczęśliwie przezimowały w postaci jaj lub poczwarek, resztę znalazłam lub kupiłam. W tym roku nie miałam szczęścia do rusałek, większość znalezionych larw była spasożytowana. Podobny los spotkał garbatkę i niektóre niezidentyfikowane larwy, jednak ogółem ćmy miały więcej szczęścia. Zimować będą trzy gatunki ciem oraz kratkowce.

7. Pierwszy raz wyhodowałam pazie królowej! Ten fakt zasługuje na osobny punkt.

8. Drugi raz wybrałam się ze Szczurem w Tatry, a tam okazało się, że chodzenie górskimi szlakami idzie mi lepiej niż rok wcześniej. Zaliczyliśmy razem sześć szlaków, z czego trzy były dla mnie całkiem nowe, a trzy znałam od zeszłego roku. Nie wszystko poszło zgodnie z planem, do niektórych miejsc nie udało mi się dojść, ale najważniejsze, że bardzo lubię te górskie wędrówki. Wspominam je później przez cały rok.

9. Szczur kupił mi książeczkę PTTK do zbierania stempli z tatrzańskich szlaków. Zawsze myślałam, że odznaka turystyczna to coś wyłącznie dla takich osób jak mój kolega z podstawówki, który śmigał ze swoim ojcem na szczyty. Dopiero Szczur uświadomił mi, że chodzenie po dolinach również się liczy i że w ten sposób uzbierałam już nieco punktów.

10. Pierwszy raz od dwudziestu lat pojechałam nad Bałtyk. I choć przed wyjazdem trochę się obawiałam, że morze nie będzie już miało dla mnie takiego uroku jak w dzieciństwie, nie miałam racji. Nie rozczarowałam się, a wręcz przeciwnie: niektórych chwil nigdy nie zapomnę. Tęsknię zwłaszcza za chodzeniem boso brzegiem morza i zbieraniem muszelek, podczas gdy fale obmywały moje nogi. Niewiele wrażeń sensorycznych może się z tym równać.




11. Zwiedziłam dwie latarnie morskie: Rozewie i Stilo. Może to zabawne, ale było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. W dzieciństwie tylko raz miałam okazję zwiedzić z rodzicami latarnię morską, a ponieważ bałam się wchodzenia tak wysoko po krętych schodach, zostałam na zewnątrz. Chciałabym zdobyć odznakę turystyczną miłośnika latarń morskich BLIZA, jednak nie będzie to łatwe. Z naszej ulubionej nadmorskiej miejscówki najbliżej jest do Gdańska i na Hel, ale na razie odpuściliśmy sobie wycieczki tam.

12. Razem ze Szczurem, moim przyjacielem ze studiów i jego żoną wybrałam się do Śląskiego Ogrodu Zoologicznego.


W zoo okazało się, że "góralki" to nie tylko moje ulubione wafelki, ale też sympatyczne egzotyczne zwierzątka.


13. Zwiedziłam dwa kolejne muzea w Warszawie: Muzeum Świat Iluzji i Muzeum Geologiczne.

14. Zwiedziłam jedno miejsce z mojej Listy Wstydu: Zamek Królewski. (Lista Wstydu to lista ważnych polskich zabytków, których do tej pory nie zwiedziłam, w niektórych przypadkach nawet pomimo regularnego bywania w danym mieście).

15. Do listy zwiedzonych zamków mogę dopisać dwa nowe: Zamek Królewski w Warszawie i zamek w Krokowej w województwie pomorskim.

16. W Niedzicy zobaczyłam od środka, jak działa elektrownia wodna.

17. Byłam w motylarni we Władysławowie, a tam pierwszy raz widziałam na żywo motyla-liść, Kallima inachus. Mogłam nawet przez chwilę go potrzymać razem z owocem, na którym siedział.

18. Obejrzałam pokaz karmienia kotików południowoamerykańskich w fokarium należącym do Sea Parku w Sarbsku.

19. Na Śląsku zaprosiłam Szczura do najładniejszego parku w okolicy oraz (dwa razy) do ogrodu botanicznego.

20. Pojechałam do parku rozrywki Legendia i dzięki temu doświadczeniu przekonałam się, że to nie moje klimaty. Już na sam widok większości atrakcji czułam dyskomfort. Owszem, potrzebuję stymulacji przedsionkowej, ale nie w aż takim tempie i natężeniu.

21. Choć bardzo rzadko zwiedzam kościoły, w Zakopanem zajrzałam do sanktuarium na Olczy, które przykuło moją uwagę za sprawą nietypowego kształtu. Podobno budynek został zaprojektowany tak, aby przypominał dłonie złożone do modlitwy. Kupiłam tam małą niespodziankę dla mamy.

22. Jak co roku, sporo gotowałam w Norze, bazując głównie na tym, co jest mi najłatwiej przyrządzić. Pierwszy raz udały mi się w Norze naleśniki i placki jogurtowe z owocami.

23. Widziałam mniej dzikich zwierząt niż w poprzednich latach. Nie zaobserowałam żadnej sarny czy zająca, za to spotkałam lisy (dwa razy), zaskrońce, bażanty, bociany, kreta, dużo ropuch i żab, kolorowe pająki, no i oczywiście mnóstwo owadów.





24. Aż cztery razy chodziłam ze Szczurem po Kampinosie. Najlepiej pamiętam ostatni spacer tego lata, na który zaprosiliśmy Joasię i Mistrza. W drodze powrotnej pomyliliśmy ścieżki i musieliśmy kawałek się cofnąć, żeby znaleźć właściwą. Nie martwiłam się, mimo że zrobiło się ciemno, bo Mistrz dosłownie zaraził mnie swoim spokojem i czułam się uważna jak nigdy. Kampinos nocą był przepiękny. Kiedy już wyjeżdżaliśmy z puszczy, natknęliśmy się na lisa.

25. Chodziłam też sporo po innych lasach, zwłaszcza w okolicy mojego domu i domu rodziców Szczura.





26. Zostałam miłośniczką pływania kajakiem, mimo że w te wakacje odważyłam się na to pierwszy raz, a wsiadania i wysiadania nadal trochę się obawiam. W przyszłym roku chciałabym robić to częściej.

27. Przepłynęłam się też rowerem wodnym, niestety tylko raz. Wypożyczanie rowerków przez większość wakacji było wstrzymane z powodu niskiego poziomu wody w fosie. Udało się dopiero ostatniego dnia przed moim powrotem do domu.

28. Choć sama się nie wspinam, kibicowałam Szczurowi w parku linowym. Przy okazji poznałam kolejnego kolegę Szczura i jego narzeczoną.

29. Spotkałam się z przyjaciółką Lawendą w kociej kawiarni. To już prawie tradycja! Od naszej ostatniej wizyty w Miau sporo się zmieniło: kocięta stały się niezbyt przytulaśnymi dorosłymi kotami, pojawiły się nowe futrzaki... Tylko moja ulubienica Cari, ogromna szylkretowa kotka rasy maine coon, zawsze z tą samą dumną miną obserwuje otoczenie.

30. Pojechałam ze Szczurem w odwiedziny do jego rodziców.

31. Parę razy spotkałam się z rodzinką kuzyna. Bardzo lubię te leniwe letnie popołudnia, gdy ta część rodziny przyjeżdża w odwiedziny do mnie i moich rodziców. Za każdym razem rozkładamy się na leżakach na dworze, jemy pyszności (najczęściej lody), zabawiamy najmłodszych i gadamy do późna.

32. Odwiedziłam grób mojej babci od strony mamy, która mnie w dużej mierze wychowała i była najbliższą mi osobą w dzieciństwie. Rzadko tam bywam, ale raz na jakiś czas lubię przykucnąć przed grobem i w myślach zdać babci sprawozdanie z ostatnich wydarzeń. Tym razem przedstawiłam jej Szczura.

33. Szczura odwiedził kolega, który pracuje jako oficer na statkach. Jego wizyty już mnie nie stresują i chętnie posłuchałam nowych opowieści marynarskiej treści.

34. Mało czytałam, jak zwykle w wakacje. Jestem jednak zadowolona, że udało mi się przed końcem urlopu skończyć bardzo angażującą biografię cesarzowej Elżbiety (Sisi), którą czytałam w języku angielskim.

35. Wybuliłam kilkaset złotych w sklepie sportowym, co nigdy przedtem mi się nie zdarzyło, ale nie żałuję. Nareszcie mam porządne buty do chodzenia po górach. Kupiłam też pomarańczową bluzę, która jest nie tylko bardzo ciepła, ale i tak przyjemna w dotyku, że nadal nie mogę w to uwierzyć.

36. Obejrzałam zaległe odcinki "Big Brothera". Może to trochę obciach, ale pierwszą od wielu lat edycję tego reality show oglądałam z zaciekawieniem. Cóż, w dzieciństwie też miałam do niego słabość...

37. Przeszliśmy ze Szczurem "Wrota Baldura". Ponieważ widujemy się tylko w weekendy, i to nie wszystkie, gra zajęła nam kilka miesięcy - od ferii zimowych do wakacji. Moim ulubionym bohaterem "Wrót..." został Kagain, bezpośredni krasnolud o jasno sprecyzowanych priorytetach.

38. Zaczęliśmy nową grę komputerową, "Najdłuższą Podróż". Przygody April Ryan w równoległych światach wywarły na mnie dość silne wrażenie, kiedy byłam jeszcze dzieciakiem, dlatego postanowiłam zapoznać z nimi Szczura.

39. Kupiłam aż trzy nowe gry planszowe: "Koszmarium", "Potwory do szafy" i "Niedźwiedzie kontra bobasy". Dotarły do mnie również zamówione kilka miesięcy wcześniej "Liski: Ojojanie". Szczur z kolei kupił o wiele bardziej skomplikowany "Descent".

40. Wysłałam kilkanaście pocztówek - kilka w ramach Postcrossingu i Postcardunited, a większość do rodziny i przyjaciół. Moja kolekcja także wzbogaciła się o nowe kartki. Najbardziej ucieszyłam się z pocztówek z Papui-Nowej Gwinei i Namibii.

41. Gdy tylko mogłam, nie rozstawałam się z aparatem. W tym roku szczególnie zainteresowało mnie fotografowanie z bliska pni drzew, takich "portretów drzew" zrobiłam kilkanaście.

42. Przygotowałam do użytku urządzenie do komunikacji alternatywnej dla osoby z mojej rodziny.

43. Zdobyłam brzozowy pieniek na drapak dla Bestii.

44. Odkryłam perfekcyjny kosmetyk do suchych stóp: odżywczy krem-kompres AA Help. Może się to wydawać błahe, ale od dawna walczyłam z ekstremalnie suchą skórą na stopach i nic nie pomagało. Ten jeden jedyny kosmetyk zadziałał tak genialnie, że do dziś jestem w szoku. Dzielę się tym odkryciem, bo a nuż kiedyś komuś się przyda.

45. Zrobiłam generalne porządki w swoim pokoju. To już taka moja mała tradycja, że ledwo zaczyna się kalendarzowe lato, zabieram się za przetrząsanie półek i szuflad. Właśnie o tej porze roku mam najwięcej energii, a poza tym lubię wracać z wakacji do posprzątanego pokoju. Nie zdążyłam uporządkować jedynie kąta za szafą i pudeł z przyborami plastycznymi.

46. Zrobiłam też coś, o czym myślałam od dawna, ale zawsze brakowało mi na to czasu: wykupiłam sporo gigabajtów w chmurze i wgrałam tam prawie wszystkie ważne dla mnie pliki. Zdjęcia, materiały ze studiów i z pracy, posty z blogów, drzewo genealogiczne, moje stare opowiadania... Dzięki temu poczułam się nieco spokojniejsza o swoje skarby. Oczywiście to nie jedyna kopia zapasowa.

47. Podjęłam trzecią próbę opanowania swojej garderoby. Ponieważ pierwszą szafę materiałową zniszczyła Bestia, a druga się rozjechała, kupiłam składane regały sprzedawane z myślą o przechowywaniu narzędzi. Mam nadzieję, że do trzech razy sztuka i takie regały wytrzymają ciężar tekturowych pudeł z ubraniami.

48. Tym razem moja natura wzięła górę nad rozumem i przywiozłam dużo pamiątek z wakacji, szczególnie znad morza. Muszle znalezione i kupione, kamyki, piasek, bursztynowe mydło i nalewkę, dwa nowe wisiorki, plakat z latarnią Rozewie, magnesy, filcową torbę, pocztówki...


Na zamku w Krokowej można nabyć lampy z bursztynami. Ślimaka oczywiście nie kupiłam, bo to nie na moją kieszeń...


49. Niektóre skarby znad morza wykorzystałam do zrobienia klimatycznej ozdoby do pokoju. Mają przypominać mi, że morze gdzieś tam jest i że kiedyś znowu je zobaczę.

50. Szczurze, Ty wiesz :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz