sobota, 20 marca 2021

[115] Motyle 2020: Ćmy (cz. II)

 
Acrobasis advenella

05/08
Zaobserwowałam, że na jarzębach w tym roku pojawiło się jakieś stworzonko, które zwija liście po kilka naraz w nietypową harmonijkę. Zabrałam dwie takie harmonijki do domu, żeby przyjrzeć im się z bliska. Są dokładnie sklejone białymi niteczkami. W środku mieszka nieduża zielona larwa z czarnym prążkiem pośrodku. Na razie nie wiem, czy to larwa motyla.





 
05/14
Nieznana mi z gatunku larwa z jarzębu mieszka z miernikowcem i dobrze się jej powodzi. Za każdym razem, gdy dostaje jedzenie, zwija w harmonijkę fragment nowego liścia i tam przesiaduje, otoczona oprzędem i kupkami.
 
05/24
U miernikowca i jego maleńkiego, sklejającego liście towarzysza dzieje się niewiele. Mały troszkę urósł, ale nieznacznie. Obydwa jedzą i załatwiają się.
 
05/26
Maleńka larwa, która zwija liście jarzębu w śmieszne "tutki", schowała się wczoraj pod papierem i zrobiła sobie oprzęd. Później znowu wyszła, ale dzisiaj robi kolejny. Może to coś znaczy?
 
05/27
Larwa już drugi dzień jest zamknięta w oprzędzie.
 
05/31
Mała larwa z jarzębu przepoczwarczyła się w oprzędzie na spodzie pojemnika. Mam wielką nadzieję, że uda się wyhodować motyla. Bardzo jestem ciekawa, co to za stworek!
Poczwarka jest tak maleńka, że nie umiem jej zrobić wyraźnego zdjęcia. 
 
06/20
Wieczorem zauważyłam, że w pojemniku z kokonem małego stworzonka pojawiła się brązowa plamka. Otworzyłam go. Kokon był pusty. Rozchyliłam papier i w tej samej chwili wyleciała z niego ciemka, pędząc do żyrandola.
Chyba tylko dzięki dobremu wzrokowi Szczura udało mi się ją złapać - usiadła na kloszu i ja jej nie widziałam.
Nie wiem jeszcze, jaki to gatunek, ale tak wygląda dorosła forma tego zwijającego liście stworzonka. 
 
 

 
Ćmę zidentyfikowałam ostatecznie tutaj jako Acrobasis advenella.

 
Ćma bukszpanowa
 
05/09
Szczur przywiózł mi w prezencie czternaście gąsienic z ogrodu rodziców. Okazało się, że to ćma bukszpanowa - ten słynny gość z Azji, tak niemile widziany przez ogrodników. Podobno ma nawet do czterech pokoleń rocznie i wyczynia niemałe spustoszenia w bukszpanie. Nie planowałam hodować tej ćmy, ale skoro już jest, to ją poobserwuję z ciekawości, a potem wypuszczę gdzieś daleko od sąsiadów. Bukszpan też nie jest rodzimym gatunkiem, więc niespecjalnie mi go żal. O wiele bardziej żałuję młodych wierzb i brzózek między polami, które jacyś osobnicy powycinali w tym i w zeszłym roku.
Larwy ćmy bukszpanowej są specyficzne, oślizgłe w dotyku i rozciągliwe. Kleją się od oprzędu, w którym siedzą i w którym niestety również robią kupy, przez co trudno się po nich sprząta. Poruszają się bardzo szybko, po otworzeniu pojemnika błyskawicznie znajdują się na samej górze. Większość jest duża, więc może szybko się przepoczwarczą. Wśród liści znalazłam też jedną poczwarkę.

 

 
05/12
Ćmy bukszpanowe pozostają bardzo ruchliwe i bardzo głośne. Wczoraj wymieniłam im gałązki, a one natychmiast zabrały się do pałaszowania i tkania nowych nitek. Rzeczywiście zjadają nawet korę, bo na wyjętych gałązkach znalazłam ślady żerowania.
 
05/14
Jedna z gąsienic zabarykadowała się wczoraj w kokonie na spodzie pojemnika i zabrała się do przepoczwarczania. Dzisiaj kolejna zaczęła coś majstrować pod papierem na spodzie pojemnika. Większość pozostałych chrupie aż miło. 
 
 


 
05/16
Druga larwa ćmy bukszpanowej przepoczwarczyła się. Świeża poczwarka tego gatunku jest przepiękna, zielona we wzorek... Wygląda jak kokon smoka! :-)
Dzisiaj larwy są mało aktywne. Niewiele jedzą i chodzą, kilka wpycha się pod papier na dnie pojemnika. Chyba aż kilka przygotowuje się do robienia kokonu.

 

 
05/17
Kokonią! Znaczna większość gąsienic nic już nie je, weszła pod papier na dnie pojemnika i przygotowuje się do przepoczwarczenia. Larwy zostawiły przy tym spory bałagan w postaci kupek, których na razie nie mam jak sprzątnąć, żeby im nie przeszkodzić, rozrywając oprzędy.
Dwie najmniejsze gąsienice siedzą dziś na spodzie materiałowego wieczka. Jedna jest już po wylince, druga być może w trakcie.
Najstarsza poczwarka, którą przywiózł jeszcze Szczur, ma ponad tydzień i jest bardzo brązowa. Zastanawiam się, kiedy wyjdzie z niej pierwsza dorosła ćma.  
 
05/24
Wczoraj nieco się zdenerwowałam na Szczura, bo prosiłam go, żeby przywiózł małą dziesięciocentymetrową gałązkę dla ciem bukszpanowych, a on przywiózł mi aż kilka gałęzi od sąsiadki, na których siedziało kolejnych kilkanaście larw. Nie był to najlepszy pomysł. Szukanie jedzenia dla nich staje się coraz trudniejsze, bo bukszpan rzadko rośnie w miejscach publicznych, więc mam wielką nadzieję, że całe to towarzystwo niedługo "zakokoni".
Na razie z żadnej z poczwarek nie wyszła jeszcze ćma, nawet z tej dwutygodniowej.
 
 
Malutka larwa tuż po wylince.


 

06/01
Na Dzień Dziecka dostałam w prezencie pierwszą ćmę bukszpanową. Jest całkiem spora, mniejsza od niedźwiedziówki nożówki, ale większa od znamionówki. Myślę, że jej uroda wynagradza niedogodności związane z gąsienicami.
Aż trudno uwierzyć, że ta delikatna ćma robi takie spustoszenie na działkach...
 
06/03
Dzisiaj wyszła z poczwarki kolejna ćma bukszpanowa, równie energiczna co poprzednia. Zauważyłam, że tuż przed wyjściem imago poczwarka staje się czarno-biała niczym Oreo, a sama ćma sporo rusza swoimi cieniutkimi czułkami.
Dzisiaj przeniosłam kolejną poczwarkę do osobnego pojemnika, w którym je trzymam. Gąsienic zostało dziewiętnaście. Dwie czy trzy są w trakcie przepoczwarczenia. Wybierają do tego różne miejsca: gałązki, wieczko i spodnią stronę papieru na dnie pojemnika.
Dzisiaj znalazłam na dnie pojemnika coś, co wyglądało jak strzępki zjedzonej larwy. Liczba larw jednak zgadzała się. I nagle zastanowiło mnie, że jeszcze nigdy nie widziałam skóry zrzuconej przez te gąsienice. Widuję tylko stare głowy, a przecież wylinkę muszą przechodzić. A więc chyba zjadają stare skóry... i robią to bardzo chętnie i szybko, skoro nigdy ich nie widuję!  
 
 

 
 
06/07
W piątek wyszły z poczwarek dwie ćmy bukszpanowe, a wczoraj i dziś po jednej. Gąsienic zostało osiemnaście, ale są na różnych etapach rozwoju. Kilka przymierza się do przepoczwarczenia - te osobniki siedzą nieruchomo pod papierem lub w cieniutkich oprzędach, które zrobiły pod wieczkiem.
Dziś pierwszy raz zobaczyłam u nich zrzuconą skórę jeszcze w całości. 
 
06/09
U Bukszpanek przepoczwarczyły się trzy kolejne gąsienice, kilka jest w trakcie. Jednej coś nie wyszło i umarła podczas przepoczwarczenia. Zostało dziewięć jedzących gąsienic. 
 
06/13
U ciem bukszpanowych pojawiły się trzy nowe poczwarki, a ostatnie dwie gąsienice zamknęły się w oprzędach. Trzem gąsienicom nie powiodło się, znalazłam je wiszące w dziwnych pozycjach i sztywne. Ogólnie rzecz biorąc, można jednak uznać hodowanie ich za sukces.
Wczoraj wyszła kolejna ćma.
 
06/17
Wczoraj wyszła następna ćma bukszpanowa. Dzisiaj odleciała.
Tymczasem ja oddzieliłam od liści ostatnie dwie poczwarki i uprzątnęłam pojemnik. Przygoda z gąsienicami tego gatunku dobiegła końca.
 
06/19
Wypuściłam kolejną ćmę bukszpanową.
 
06/22
Wyszły dwie kolejne ćmy bukszpanowe.
 
06/24
Dziś rano bardzo się zdziwiłam, bo w pojemniku z poczwarkami Bukszpanek siedziała ćma zupełnie inna niż reszta: z całkiem ciemnymi skrzydłami! Przez chwilę stałam i myślałam, że śnię, po czym ruszyłam do kompa szukać informacji na ten temat. Okazuje się, że to forma melanistyczna. Nie wiem jeszcze, jak często występuje, ale chyba całkiem często.
Wieczorem wypuściłam cztery ćmy bukszpanowe, w tym "odmieńca". Odleciał jako ostatni, jakby w ogóle mu się nie spieszyło.
 
 



06/30
W ostatnich dniach wypuściłam kolejne "bukszpanki": w sobotę trzy, w niedzielę dwie. Została jeszcze jedna poczwarka, ale generalnie z wszystkich poczwarek ciem bukszpanowych wyszły dorosłe owady.

 
Namiotnik
 
05/22

Od kilku dni rozglądałam się na spacerach za namiotnikami. Choć nie zachwyca mnie fakt, że te gąsienice przesiadują w namiotach pełnych kup, można powiedzieć, że wjechały mi na ambicję, bo do tej pory nie udało mi się wyhodować motyli. Ostatnim razem miałam wszystkie larwy spasożytowane przez owocówki.
W końcu dziś natknęłam się na biedne drzewo obsypane namiotami pełnymi nieproszonych gości. Jest ich tam tyle, że z powodzeniem można by nimi obdzielić kilkanaście osób chętnych obserwować rozwój larw. Wybrałam najmniejszy namiot i zabrałam go razem z całą gałązką. Ciekawe, czy tym razem mi się poszczęści i uda się wyhodować ciemki. 

 


05/27
Dzisiaj częściowo zniszczyłam namiot namiotnikom, żeby wymienić liście na nowe i trochę ogarnąć kupki. Gąsienicom wyraźnie się to nie podobało, zapierały się w oprzędzie, ale suchymi liśćmi się nie najedzą, a namiot zrobią od nowa.
 
05/31
Poddałam się, jeśli chodzi o utrzymywanie jako takiej higieny u namiotników, bo one w zastraszającym tempie tkają nowy namiot i go brudzą. Teraz już nie niszczę namiotu, tylko przekładam go na nowe gałązki. Larwy i tak doskonale wiedzą, że mają co jeść, bo na gałązkach prawie nic nie zostaje. Rzadko udaje mi się je przyłapać na zewnątrz. Możliwe, że jedzą w nocy. 
 
 
 

06/03

Bez zmian.
 
06/07
Mało w weekend zjadły. Może przechodzą wylinkę.
 
06/08
Dzisiaj nie przyniosłam już jedzonka dla namiotników, bo po południu zorientowałam się, że kokonią. Wiją sobie grubsze niż zazwyczaj, białe jak śnieg oprzędy. Niektóre larwy już są w środku, inne wytrwale pracują. 
 
06/09
Namiotniki już w większości przepoczwarczone. Po pojemniku wałęsają się dwie ostatnie gąsienice.
 
06/13
Wszystkie namiotniki są już przepoczwarczone.
 
06/21
Dzisiaj (w niedzielę) wyszły z poczwarek cztery namiotniki. Moje pierwsze wyhodowane namiotniki! :-) Są białe w czarne kropeczki i maleńkie, niewiele większe od stworzonka z jarzębu (patrz: Acrobasis advenella). Niezbyt im się spieszyło odlatywać, ale jakoś udało mi się je wypuścić, choć początkowo lądowały na moim ubraniu.
 
 

 
06/24
Dwa dni temu wyszły z poczwarek kolejne namiotniki. Nie wiem, ile dokładnie ich było, bo ciągle się przemieszczały - prawdopodobnie od czternastu do szesnastu. Wypuściłam je, gdy zaczynało się robić ciemno, bo w dzień nie są zbyt chętne odlatywać.
Dzisiaj wypuściłam dwa namiotniki, prawdopodobnie ostatnie.



 
Kuprówka złotnica
 
05/27
Nie spodziewałabym się, że na rutynowym spacerze po liście spotkam ciekawą gąsienicę - a jednak! Kilka dziurawych liści na leszczynie naprowadziło mnie na trop łobuziaka, który na nich ucztował. Kolorowa, włochata gąsienica z pyszczkiem jak u brudnicy siedziała sobie beztrosko na widoku.
W domu ustaliłam, że to kuprówka złotnica. Wprawdzie to nie ta najdotkliwiej parząca kuprówka rudnica, owiana złą sławą, ale jej włoski zapewne też potrafią poparzyć, podobnie jak u wielu innych brudnicowatych. Będzie więc obsługiwana jak brudnice, bezdotykowo i ostrożnie.
Gąsienica sporo je, w kilka godzin zdążyła już wygryźć w liściach pokaźne dziurki. Co ciekawe, ma apetyt na leszczynę, której Internet nie wskazuje wśród jej ulubionych roślin żywicielskich. Jest bardzo ruchliwa - to miła odmiana po ostatnich spasożytowanych znaleziskach, które ledwie się ruszały. Oby nie miała żadnego pasożyta! 
 
 

 
 
05/31
Znalazłam wczoraj kolejną gąsienicę kuprówki złotnicy, tym razem na gałązce czeremchy. Dołączyłam ją do poprzedniej. Trochę mnie dziwi, że nigdy wcześniej nie znalazłam gąsienicy tego gatunku, a tu nagle dwie za jednym zamachem w znacznie oddalonych od siebie miejscach.
Jedna z gąsienic przeszła dziś wylinkę. Jest teraz większa i jeszcze bardziej włochata. Druga siedzi na wieczku.
 
06/03
Wczoraj kolejny raz znalazłam na spacerze gąsienicę kuprówki złotnicy! Siedziała na widoku na tej samej leszczynie, na której znalazłam pierwszą z nich, albo na sąsiednim drzewku. Oczywiście ją przygarnęłam. Ta gąsienica jest nieco większa i szybciej się porusza.
Wczoraj gąsienica numer dwa była już po wylince, a dzisiaj do nich nie zaglądałam. 
 
06/07
W czasie poszukiwań niedźwiedziówek znalazłam kolejne dwie kuprówki złotnice. Podobnie jak niedźwiedziówki, siedziały na pokrzywie. Dołączyłam je do pozostałych trzech i wyposażyłam towarzystwo w liście leszczyny. Jedna ze znalezionych gąsienic jest znacznie większa od reszty.

06/08
Jedna z kuprówek z leszczyny zrobiła sobie kokon i już w nim siedzi. Kokon powstał w suchym, nieco zwiniętym liściu.
Odkryłam też, że mniejsza z kuprówek znalezionych w lesie nie żyje. Już wczoraj zastanawiałam się, czemu jest taka mała i nie rusza się, ale zajmowałam się niedźwiedziówkami więcej niż kuprówkami. Dzisiaj przyjrzałam się jej dokładniej... Ta larwa wygląda jak pusta w środku skóra, jak ostatnio barczatka. Podejrzewam, że wkrótce wyjdą z niej pasożyty, o ile nie wyszły jeszcze w lesie. Włożyłam ją do osobnego pojemnika.

06/13
U kuprówek bez zmian. Jedzą trzy larwy, bo czwarta zrobiła kokon w suchym liściu leszczyny.
 
 
 
 
06/17
Kolejny raz zrzuciły skórę. Spodziewam się, że niedługo mogą robić kokony. 
 
06/24
Rano odkryłam, że w nocy wyszła moja pierwsza kuprówka. Dorosła ćma jest mniejsza niż podejrzewałam. Faktycznie końcówkę odwłoka ma złocistą, stąd pochodzi nazwa "kuprówka złotnica". Nie chce jednak swojego "kuperka" pokazywać do zdjęcia - siedzi tak, że go nie widać. Chętnie pokazuje za to swoje łapki z bujnym owłosieniem. Ćmę wypuściłam w pobliżu lasu. Jej towarzysze jeszcze są gąsienicami i jedzą liście.





 
06/30
Jedna z kuprówek zrobiła kokon w zwiniętym suchym liściu. Pozostałe dwie są już duże i mam nadzieję, że pójdą w jej ślady.
 
07/04 
Kilka dni temu przedostatnia larwa zamknęła się w kokonie w liściu, a wczoraj ostatnia. Ostatnia długo się zastanawiała, siedząc na ściance, przez co zaczynałam już mieć czarne myśli o pasożytach. W końcu jednak zrobiła kokon... w tym samym zwiniętym liściu, co siostra/brat. 
 
07/15
13 lipca wyszła z kokonu druga kuprówka, a dzisiaj trzecia. Obie wypuściłam. Czekam jeszcze na jedną.
 
07/20
Wyszła z kokonu moja ostatnia kuprówka.
 
07/21
Wypuściłam ostatnią kuprówkę, która wyszła wczoraj. Tym razem kuprówka odleciała błyskawicznie.
 

Kuprówka rudnica
 
06/06
Pierwszy raz w życiu spotkałam gąsienicę kuprówki rudnicy - tej bardzo jadowitej. Początkowo Szczur złapał ją do pojemnika, ale ostatecznie zdecydowałam, że ją wypuszczę. Chętnie bym ją poobserwowała w domu, z zachowaniem większych środków ostrożności, które już i tak na wszelki wypadek zachowuję przy złotnicach. W czasie pandemii wolę jednak nie ryzykować, że ktoś z domowników nadzieje się na włos gąsienicy i będzie trzeba z nim biegać po lekarzach. Myślę, że jeśli jeszcze trochę pożyję, to kiedyś spotkam ją znowu.
Zanim pożegnałam się z rudnicą, na pamiątkę zrobiłam kilka zdjęć i nagrałam filmik z nią. Na pierwszy rzut oka od złotnicy różni się tylko wzorkiem na grzbiecie.
 
 

 

Niezidentyfikowana gąsienica
 
09/26
Na początku tygodnia odkryłam, że w pojemniku z niedźwiedziówkami była inna gąsienica. Zapewne dostała się tam z mleczem. Dałam jej osobny pojemnik i własne mlecze. Przez kilka dni mieszkała sobie spokojnie, pochłaniając całkiem sporą porcję liści jak na tak małą istotę. Wczoraj zauważyłam, że nie je i wpycha się pod papier na dnie. Włożyłam ją do pojemnika z ziemią, a ona szybko zakopała się. Ciekawe, czy przeżyje zimę.
Niestety w tym tygodniu byłam tak zajęta, że nie tylko jeszcze nie zidentyfikowałam gąsienicy, ale też zrobiłam jej tylko jedno jako tako oświetlone zdjęcie... na którym robi kupę.  
 

 
 
Niezidentyfikowana gąsienica nr 2
 
10/11
Nie spodziewałam się, że znajdę jeszcze jakąś gąsienicę w tym roku, ale kilka dni temu znalazłam. Była zielona i siedziała na drzwiach wejściowych do domu. Nie potrzebowała jedzenia, szybko zakopała się w ziemi. Później jednak odkryłam jasną poczwarkę na ściance pojemnika. Zdziwiłam się, bo przez większość tygodnia gąsienica była zakopana, ale wyszła z ziemi, żeby się przepoczwarczyć.