poniedziałek, 3 maja 2021

[117] Motyle 2020: Pechowcy

 
Historie motyli, które przedstawiam na blogu, w większości przypadków kończą się happy endem. Czasem jednak owadowi nie udaje się przejść przez któryś etap rozwojowy. Najczęściej dzieje się tak, gdy w momencie znalezienia gąsienica jest już spasożytowana i nosi w sobie intruzów, powoli zjadających ją od środka. Brzmi ponuro? Owszem, ale w naturze to norma - dorosłość osiąga niewielki procent motylego potomstwa, a pasożyty to tylko jedno z zagrożeń.
 
W ciągu kilku lat obserwacji przekonałam się, że gąsienice spasożytowane często same wpadają człowiekowi w oko, bo przesiadują lub wędrują na widoku, w odsłoniętych miejscach. Po młodych larwach nie widać, że coś im dolega. Im bliżej wydostania się pasożytów z ciała ich ofiary, tym bardziej nietypowe staje się zachowanie gąsienicy. Coraz mniej się porusza, robi wrażenie apatycznej. Kiedy zbliża się czas przepoczwarczenia, a larwa ćmy ani nie zaczyna się uwijać przy robieniu oprzędu, ani nie zakopuje się, podejrzewam, że coś jest nie tak.
 
Zazwyczaj nie mam chęci pisać o takich przypadkach. Przyznam się bez bicia: wolę szczęśliwe zakończenia. Dla zeszłorocznych "pechowców" postanowiłam jednak zrobić wyjątek, ponieważ znalazły się wśród nich gąsienice z gatunków, które spotkałam pierwszy raz w życiu. Żeby nie było całkowicie ponuro, dołączę jedną pozytywną historię - o spotkaniu z larwą owada innego niż motyle.

[UWAGA: w poście znajdują się zdjęcia pasożytów i opisy spasożytowanych owadów. Jeśli boisz się pasożytów albo masz trypofobię, najlepiej omiń ten post.]
 
 
Oblaczek granatek
  
05/09 
W Najbliższym Lesie znaleźliśmy trzy gąsienice. (...)
Druga gąsienica, którą zauważyłam ja, po prostu szła sobie szybko środkiem ścieżki. Niewiele brakowało, a rozjechałby ją jakiś rowerzysta.
Nigdy wcześniej nie miałam takiej gąsienicy - jest mała, ale tęga i puchata, ma brązowy łebek. Ma kępki włosów, które z bliska są raczej siwe niż czarne, mimo to z daleka wydaje się czarna. Po przejrzeniu gąsienic na lepidoptera.eu myślę, że to oblaczek granatek. Jeśli tak, powinien jeść między innymi mniszek, babkę, sałatę. Byłoby ekstra, nigdy takiej ćmy na żywo nie spotkałam.
Larwa na razie nie je, w nocy zrobiła trochę oprzędu na liściu mlecza i tam siedzi. Nie chce mi się wierzyć, żeby to już było przepoczwarczenie, bo jest maleńka, ale może wylinka?
 
 



 

05/12
Oblaczek (jeśli to on) rzeczywiście zamknął się wczoraj w kokonie, więc większy już nie będzie. Miałam niemałe szczęście, spotykając na środku ścieżki gąsienicę, która zeszła na ziemię, żeby znaleźć odpowiednie miejsce do przepoczwarczenia!
 
Niestety, gąsienica ostatecznie nie przepoczwarczyła się. Umarła w kokonie. 
 
  
Amphipyra ?
 
05/20
Gdy wyszłam do ogrodu wypuścić rolnicę, zauważyłam na jabłoni kilka liści z dużymi dziurami. Podeszłam bliżej, żeby zobaczyć, kto tam ucztuje, i znalazłam... tłustą i dużą, zieloną gąsienicę, wiszącą w zabawnej pozycji.
Jak dotąd nie udało mi się ustalić, co to za gatunek. Zielony ma kilka jasnych, cienkich prążkow, a na prążkach po bokach maleńkie plamki (po jednej na każdy segment ciała). Pozycja, którą najbardziej lubi przyjmować, kojarzy się z zawisakami, ale larwa nie ma charakterystycznego dla nich "kolca" z tyłu. Sporo je i robi kupy adekwatne do swoich rozmiarów. 
 
 


05/24 
Zielony nieco zmienił wygląd w ostatnich dniach. Na pierwszy rzut oka jest taki sam, ale jakby bardziej soczyście zielony. Dzisiaj chowa się pod liśćmi.



05/26 
Gąsienica od wczoraj nie je. Nie oglądam jej, ponieważ ma bardzo mocną reakcję obronną (wywijanie się). Trzymam kciuki, żeby to była tylko wylinka.
 



Zielona gąsienica nie przeżyła. Nie mam pewności, dlaczego, ale podejrzewam, że z jakiegoś powodu nie potrafiła zrzucić skóry, ponieważ tak to wyglądało.


Barczatka dębówka
  
05/24
Wczoraj wybraliśmy się ze Szczurem do lasu na poszukiwanie niedźwiedziówek. Niestety żadnej tym razem nie znaleźliśmy, pewnie dlatego, że było mokro. W zamian znalazłam niesamowitą gąsienicę, gdy zeszłam ze ścieżki, żeby zerwać kilka liści brzozy dla brudnic. Siedziała na gałązce rośliny tak objedzonej, że nie dało się jej rozpoznać, i była ogromna! W pierwszej chwili nie umiałam uwierzyć, że jest prawdziwa.
Ostrożnie zabraliśmy larwę - takie stworzenie samym wyglądem budzi respekt! Okazało się, że ten wielkolud to barczatka dębówka.
W Internecie są sprzeczne informacje na temat tego, czy barczatka dębówka żeruje na dębach: polskojęzyczne źródła twierdzą, że tak, a anglojęzyczne, że nie. Dostała więc na początek i trochę dębu, i maliny.
Na razie nie je, mało chodzi i tylko siedzi na wieczku, co mnie trochę martwi. Takie zachowanie jest typowe dla wylinki, ale tak duża larwa w moim odczuciu powinna niedługo się przepoczwarczać, a nie zrzucać jeszcze raz skórę. Obawiam się, żeby gąsienica była zdrowa, bo byłaby straszna szkoda pierwszy raz znaleźć ten gatunek i nie móc zobaczyć motyla, jak ostatnio z oblaczkiem.
 
 

 
05/26 
Zachowanie barczatki od początku mnie niepokoiło i szybko okazało się, że miałam rację. Gąsienica była niemrawa, głównie siedziała. Zrobiła kilka kupek, ale nie ruszyła roślin żywicielskich. Nie zabierała się do robienia kokonu.
W niedzielę napisałam do admina bloga Upper Thames Moths, bo był to jedyny znaleziony przeze mnie blog, gdzie ktoś pisał o udanej hodowli barczatki dębówki od gąsienicy do motyla. Zapytałam tego pana, czy tak duża larwa może jeszcze przechodzić wylinkę. Pan szybko odpisał, że to faktycznie dziwne zachowanie, bo powinna tkać gruby kokon.
Tej samej nocy stało się... Rano zastałam już gąsienicę z połową ciała zwisającą bezwładnie. Od razu wiedziałam, że to pasożyty. I faktycznie, z ciała gąsienicy wyszło pięć dość obleśnych, małych larw, które wkrótce same się przepoczwarczyły. Sądząc po wyglądzie poczwarek, to znowu jakieś nieduże muchy.
Żal mi gąsienicy. To była chyba największa gąsienica, jaką w życiu znalazłam. Jest mi smutno, bo nigdy wcześniej takiej nie widziałam i nie wiem, czy jeszcze kiedyś znajdę taką samą. Mimo wszystko wiem, że nawet jej nie poznałam - nie zobaczyłam jej prawdziwego zachowania, gdyż w sobotę była już tak naprawdę żywym truchłem. I nawet to, że w deszczową pogodę siedziała na czubku rośliny, nie próbując się chować, nie było normalne. To pasożyty sterowały jej ciałem.
 
 

05/27
Z ciała barczatki wypadło łącznie aż czternaście larw muchy, które następnie przepoczwarczyły się. Pozbyłam się tego towarzystwa, bo już nie mogłam na nie patrzeć.
 
 
Barczatka koniczynówka
 
06/27
Przedstawiam Wam Rasputina.
Rasputin jest barczatką, ale inną niż ta spasożytowana, znaleziona w lesie - koniczynówką. Koniczynę zjada w całości, razem z łodyżkami. Lubi też dziką różę. Jest ogromny, ale często zwija się w kłębek.
Rasputin przeżył wbrew zasadom logiki. Leżał na asfaltowej drodze. Udało mu się, bo go znalazłam.

 



06/30 
Rasputin od wczoraj zachowuje się, jakby przygotowywał się do przepoczwarczenia. Wczoraj biegał po pojemniku jak szalony, a dziś siedzi w kąciku i robi oprzęd.  
 
07/04 
Niestety wszystko wskazuje na to, że Rasputinowi też się nie udało. Tuż po przyjeździe do Nory zaczął biegać po pojemniku i robić oprzęd, ale w trakcie znieruchomiał i już się nie poruszył. 
 
 
Wieczernica szczawiówka  
 
08/23 
W drodze ze spaceru za autostradę znalazłam na jakiejś roślince obok przystanku gąsienicę wieczernicy szczawiówki z charakterystycznie pochyloną głową. Złapałam ją i dałam jej liście głogu, bo tamtej roślinki za bardzo nie jadła.
 
 
    
 
08/25 
Gąsienica wieczernicy szczawiówki okazała się spasożytowana. Rano zastałam ją martwą, a wokół kłębiące się, obleśne larwy, podobne do innych larw much. Było ich bardzo dużo, ale nie miałam czasu fotografować.
Po powrocie z pracy zobaczyłam, że larwy pasożyta zrobiły dziwny, wspólny kokon. Kusi mnie, żeby zobaczyć, co z niego wyjdzie, bo jeszcze takiego nie widziałam! 
 
09/09 
9 września zboczyłam z mojej codziennej trasy spacerowej, by rzucić okiem na niektóre rośliny. Znalazłam na niedużej roślinie gąsienicę wieczernicy szczawiówki (znowu!). Zabrałam ją i zaczęłam karmić liśćmi głogu.
Na drugi dzień gąsienica nic nie jadła, siedziała tylko nieruchomo. Podejrzewałam, że to znowu pasożyty, ale wieczorem zastałam ją obok starej skóry. Gdy wymieniłam liście, natychmiast zaczęła pałaszować głóg.
Zobaczymy, jak z nią będzie - na razie więcej je i się porusza niż ta poprzednia, spasożytowana.
Właśnie... Pamięta ktoś poprzednią spasożytowaną szczawiówkę? Tę, z której wyszły dość obleśne larwy i zrobiły dziwny, wspólny, puchaty kokon? Z ciekawości zachowałam go. 1 września wyszły z niego małe owadziki z pokaźnymi czułkami.
 
Druga larwa wieczernicy także była spasożytowana.
 
 


Pilarz
20 września znalazłam w lesie ładną, czarną gąsienicę z jasnym "brzuszkiem" i żółtymi kropkami na "grzbiecie". Siedziała na łopianie. Przez kilka dni żyła sobie, jedząc łopian. W połowie tygodnia przeszła wylinkę, zmieniając wygląd - jej ciało zwężyło się ku dołowi i stała się mniej podobna do larwy motyla.
Długo nie umiałam zidentyfikować tej larwy, razem ze mną męczyli się też Marek i Ola. Ostatecznie na jakiejś niemieckiej stronie o uprawie roślin znalazłam zdjęcie takiej larwy z informacją, że to nie motyl, tylko pilarz. Wypuszczę go wcześniej.