środa, 22 stycznia 2020

[94] Zakochani staruszkowie


Wczoraj świętowały babcie, dziś swoje święto obchodzą dziadkowie. Moje Babcie nie żyją już od dłuższego czasu, a Dziadków nigdy nie poznałam, więc nie mam komu złożyć życzeń (chyba że w myślach). Przy tej okazji przypomniała mi się jednak pewna para, którą jesienią spotkałam w autobusie. I postanowiłam podzielić się notatką z tamtego dnia.


***


10 października 2019 r.

Dziś w autobusie usiadła naprzeciwko mnie para starszych ludzi - najpiękniejsza para starszych ludzi, jaką w życiu widziałam. Pan wysoki, z bródką podobną do bródki mojego wujka, w brązowej marynarce i czarnym kapeluszu, miał pogodną twarz i brązowe oczy pełne wesołych iskierek. Pani niższa i okrąglutka, w makijażu i jasnej kurtce, robiła wrażenie osoby bardzo uważnej, szczerej, o nieco kąśliwym poczuciu humoru. Ale choć widać było, że dbają o swój wygląd, nie mam na myśli tylko wyglądu, gdy piszę o nich jako o pięknej parze.

Przede wszystkim urzekł mnie sposób, w jaki ci ludzie rozmawiali ze sobą i porozumiewali się niewerbalnie. Dosłownie czuło się miłość i chemię między nimi, ciepło, pozytywną energię. Chwilami przekomarzali się jak nastolatkowie - pan narzekał, że coś tam jest sztuczne, pani powiedziała żartobliwie, że jego zdaniem wszystko jest sztuczne i nie zrobi mu obiadu za to narzekanie, pan się uśmiechał i oczy też mu się śmiały. Widać było, że znają się na wylot. Później pani położyła panu na chwilę głowę na ramieniu i zamknęła oczy, a on patrzył na nią jak nastolatek na swoją pierwszą dziewczynę.

Gdy wysiadałam, wypadły mi z kieszeni nakładki przeciwsłoneczne i byłabym tego nie zauważyła, gdyby pani nie zwróciła mi uwagi. Dzięki niej nadal mam swoje ulubione nakładki.

Kurczę blade... jak ja bym chciała się z kimś wspólnie zestarzeć i tworzyć podobnie dobraną parę do końca życia! Marzę o takim porozumieniu z drugą osobą, które przetrwa lata.

Aż musiałam to zapisać, bo chciałabym tej pary nigdy nie zapomnieć.




piątek, 17 stycznia 2020

[93] Motyle 2019: Ćmy (cz. I)


W zeszłym roku nie miałam szczęścia do rusałek, ale nie można tego powiedzieć o ćmach. Oprócz moich ulubionych znamionówek, hodowałam ponad dziesięć innych gatunków, w tym kilka zupełnie dla mnie nowych. Wiosną okazało się, że zarówno jaja, jak i poczwarki przetrwały zimę. Później w moim domu tradycyjnie zaroiło się od znalezionych gąsienic. Dorosłe ćmy wypuszczałam, czasami próbowałam rozmnożyć.

Jak zwykle, nie wszystkie historie zakończyły się dla motyli happy endem - czasem ostatnie słowo należało do pasożytów. Inne nadal czekają na zakończenie i dopiero wiosną okaże się, czy będzie ono szczęśliwe.


Narożnica zbrojówka

03/18
Dzisiaj ostrożniutko grzebałam w pojemniku, w którym są zakopane w ziemi narożnice, chcąc wyjąć jedną dla Marka. Już myślałam, że nic tam nie ma, gdy znalazłam dwie poczwarki. A oto, jak wyglądają.




Zauważyłam, że poczwarki są ułożone w ziemi nie poziomo, ale przyszłą głową do góry, co wydaje się bardzo logiczne. Zawsze się zastanawiałam, jak ćmy wyłażą z ziemi. Jeśli są pionowo ustawione, to jest im łatwiej.
Bardzo się wzruszyłam, gdy zobaczyłam, że poczwarka delikatnie się porusza. A skoro jedna żyje na pewno, to może żyją i te, których nie widziałam?
Teraz wracają do ziemi.

05/05
Po powrocie z majówki czekała na mnie w domu moja pierwsza wyhodowana narożnica zbrojówka.
Wygląda dokładnie tak, jak na zdjęciach w Internecie - jak kawałek gałązki.
(w nocy)
Chciałam wypuścić narożnicę jutro, żeby jeszcze trochę ją pooglądać i pofocić, ale ona miała inne plany. Okazała się mieć inne zwyczaje niż Safo czy niedźwiedziówki. Jak tylko zgasiłam światło, nagle zaczęła latać i obijać się głośno po całym pojemniku. Wyszłam z łóżka i wypuściłam ją. Kiedy znalazła się na murze po zewnętrznej stronie okna, zaczęła szybciutko trzepotać skrzydłami, a po chwili już jej nie było.
Narożnica po rozłożeniu skrzydeł jest dość duża, aż się zdziwiłam. Do tego na każdym boku odwłoka ma rządek kropek. 

05/25
Dzisiaj kolejna zimująca narożnica obudziła się do życia jako imago i wróciła na wolność. To ta, którą jako jedyną trzymałam osobno, bo chciałam ją podarować Markowi na konfie, ale zachorowałam i nie pojechałam. Wciąż jednak myślę o niej jako o narożnicy Marka. Była tak samo piękna jak poprzednia.
Pozostałych osiem czy siedem narożnic nadal nie wyszło, ale dzisiejszy dzień pokazał, że jest nadzieja. Gdy nie pada, trzymam teraz pudło z nimi na dworze, licząc, że może to je pobudzi do wyjścia, jeśli żyją.





06/01
Dzisiaj w nocy wyszły kolejne dwie narożnice. Przyłapałam je o 7 rano siedzące w taki sposób. Myślę, że każdy się domyśla, co to oznacza.
Ciekawe, czy będą z tego larwy? Nie miałam w planach rozmnażać narożnic, bo przywabić partnera do latającej ćmy raczej nie umiem, a chów wsobny to nie jest dobra rzecz. Ale te ćmy, jak widać, miały ochotę i wybrały za mnie.
Chcąc nie chcąc, i tak byłam zachwycona, bo zobaczyć takiej ćmy w naturze nigdy mi się nie udało, a co dopiero kopulacji.




06/03
Wczoraj zauważyłam, że u narożnic pojawiło się jedno jajo, postanowiłam więc zatrzymać je w pojemniku jeszcze przez jedną noc, żeby samica zniosła pozostałe. W międzyczasie z ziemi wygrzebała się kolejna ćma. Dzisiaj rano znalazłam już całkiem sporo jaj. Wieczorem wypuściłam całą ekipę.






06/13
Wczoraj wyszła z ziemi kolejna (szósta) dorosła narożnica.

06/15
Dziś pojawiła się kolejna, siódma już narożnica. Wypuściliśmy szóstą i siódmą narożnicę w lesie. 

06/23
W czwartek i piątek wyszły z ziemi jeszcze dwie narożnice, wypuściliśmy je w lesie. 


Wieczernica szczawiówka

05/10
Najważniejsza wiadomość dzisiaj jest taka, że kolejna ćma obudziła się po zimie do dorosłego życia: wieczernica szczawiówka. Jutro focenie i wypuszczanie.




05/11
Bohaterką dnia jest dzisiaj wieczernica szczawiówka, którą znalazłam pod koniec zeszłego lata na skraju łąki.
Niestety przedwczoraj zapomniałam zajrzeć do jej pojemnika, więc kiedy wczoraj ją znalazłam, trochę się zaniepokoiłam, czy biedna nie siedziała tam zbyt długo. Jej skrzydła wyglądały jednak jak u "świeżego" motyla.
Dzisiaj poszłam ją wypuścić na łąki pod lasem. Ćma nie chciała przesiąść się na liść, odwracała się w kierunku szmatki. Gdy poczuła wiatr, zaczęła poruszać skrzydłami i niedługo później poleciała sobie. Poruszała skrzydłami w nietypowy, falujący sposób. To było fantastyczne uczucie!




Brudnica nieparka

04/29
W weekend zaczęły wychodzić z jaj brudnice. Myślałam, gdy je znalazłam, że niektóre są martwe, ale dzisiaj jestem pewna, że żyje cała piątka czy szóstka. Na razie daję im tylko liście róży. Pomimo prób obserwacji nie wiem, czy jadły swoje jaja jak Safo - jaja znajdują się pod warstwą "puchu" wytworzonego przez samicę. To bardzo małe stworzonka, mniejsze od główki patyczka higienicznego. Mam nadzieję, że przeżyją.




05/01
Nie piszę codziennie, bo u larw póki co niewiele się zmienia. Brudnice rozwijają się wolniej niż Safo, a ponieważ są maleńkie, niewiele widać.
Bardzo się cieszę, bo najpierw okazało się, że jest ich nie sześć, tylko siedem, a wczoraj wszystkie przeżyły dłuższą podróż samochodem. Dziś są ze mną w Czechach i dostały pierwszy raz coś innego do jedzenia - brzozę zamiast róży.
Niektóre nie chcą jeść, bardzo szybko chodzą po pojemniku. Może będzie wylinka. Samice brudnic rozwijają się dłużej niż samce i przechodzą więcej wylinek.

05/05
Brudnice wróciły z Czech w dobrej formie, są wiecznie głodne i szybkie. Jednak jest ich sześć, a to, co wzięłam za siódmą, było jakąś wylinką.  
Przywiozłam też z Czech dwie włochate larwy z brzozy. Wydaje mi się, że to też brudnice, ale na razie kolorki mają inne i nie udało mi się ich na sto procent rozpoznać.

05/08
Wymieniłam liście brzozy na nowe. Moje brudnice uzyskane z jaj mieszkają w jednym pojemniku z larwami przywiezionymi z Czech, które wyglądają na ten sam lub podobny gatunek. Wszystkie jedzą brzozę.
Dzisiaj znalazłam cztery stare skóry małych brudnic, więc mają za sobą pierwszą wylinkę.
Większa larwa z Czech jest już po wylince od paru dni, mniejsza jest w trakcie.





05/10
U brudnic bez zmian, poza tym, że kolejna z małych larw przeszła wylinkę. Dostają liście co dwa dni, na przemian z Safo.

05/14
Dzisiaj dzień opieki nad brudnicami. Mało zjadły od przedwczoraj, bo były zajęte wylinką. Tuż po wylince są mało ruchliwe, siedzą w jednym miejscu. Znalazłam cztery stare skóry mniejszych gąsienic, a jedna gąsienica jest znacznie większa od reszty i bardzo zmieniła swój wygląd.

05/19
Dostały wczoraj brzozę. Jedna z mniejszych w międzyczasie przeszła wylinkę.

05/20
Brudnice jedzą bardzo dużo i chowają się przede mną na spodzie kawałka kory, który mają w pojemniku.




05/25
Dwie gąsienice są dużo większe od pozostałych, co widać na zdjęciu. Prawdopodobnie są to samice. 




05/31
U brudnic spokojnie, bardzo dużo jedzą. Wylinek nie liczę, bo larwy rozwijają się w różnym tempie.

06/01
Największa z brudnic najprawdopodobniej zabiera się do robienia kokonu. Siedzi pod kawałkiem kory, dookoła niej przyczepione są liście.

06/03
Brudnica, która zrobiła kokon pod korą, jest już w trakcie przepoczwarczenia. Co najmniej dwie spośród reszty bardzo szybko biegają po pojemniku.
 

06/06
Przepoczwarczyła się brudnica, która robiła kokon pod korą. Zastanawiam się nad wyjmowaniem poczwarek brudnic z kokonów, bo rok temu były problemy z wydostaniem się imago z kokonu, przez co ćma miała uszkodzone skrzydło. Z tą decyzją trochę jeszcze poczekam, ponieważ trzy larwy siedzą na wieczku.

06/08
Jedna z brudnic jest tak duża, że postanowiłam sfotografować ją na tle pozostałych.




06/13
Druga larwa zrobiła kokon pomiędzy korą a liśćmi i jest w trakcie przepoczwarczenia. 

06/15
Do brudnic zaglądam raz na dwa dni, wtedy daję im liście, wyrzucam resztki i odchody. Już trzy brudnice są poczwarkami, jedna jest w trakcie, a trzy biegały dookoła w takim tempie, że musiałam poprosić Szczura o pomoc w karmieniu. Jedna z poczwarek jest większa od pozostałych i z niej zapewne będzie samica. 

06/19
Wyhodowałam pierwszego w życiu samca brudnicy. Był mniejszy niż ten, który w zeszłym roku przyleciał do mojej samicy z uszkodzonym skrzydłem. Niestety nie zrobiłam mu żadnego zdjęcia, bo gdy go odkryłam, latał jak szalony po pojemniku - musiało minąć już sporo czasu, odkąd wyszedł. Już wypuszczony.
Zostały tylko dwie larwy, a i one chyba powoli przestają jeść, bo brzozy z przedwczoraj zostało bardzo dużo.

06/23
Mogę już oficjalnie uznać moją tegoroczną przygodę z larwami nieparki za zakończoną. Od dzisiaj koniec z obsesją na punkcie szukania wszędzie brzóz. Mam sześć kokonów i jedną larwę, która zabiera się do przepoczwarczenia. Pozostaje trzymać kciuki, żeby udało się uzyskać samice, rozmnożyć je i zachować ciągłość tej obserwacji w przyszłym roku.

06/26
Ostatnia gąsienica brudnicy jest już w kokonie, w trakcie przepoczwarczenia.
Wczoraj wyszła pierwsza (a zarazem druga kiedykolwiek wyhodowana przeze mnie) samica, duża i piękna. Cały wieczór spędziłam z samicą na dworze, czekając, czy jakiś samiec do niej przyleci. Nie przyleciał. Dziś chyba będzie powtórka z rozrywki.
(wieczorem)
Niestety żaden samiec nie przyleciał.

06/29
Po tym, jak przez dwa dni bezskutecznie siedziałam z samicą na dworze, przedwczoraj zniechęciłam się i zrobiłam sobie od tego przerwę. Wczoraj nastąpił nagły zwrot akcji - z kokonów wyszły dwa piękne samce. W nocy jeden z nich dobrał się do samicy. Gdy zajrzałam do nich, samica składała już jaja przykryte puchem, a samiec wciąż siedział "przytulony" do niej. Samce tego gatunku zostają z samicą, aż nie złoży ona jaj. Następnie odlatują szukać kolejnych partnerek, a samica niestety niedługo później umiera, bo może kopulować tylko raz.
Najfajniejsze w tym wszystkim jest to, że chowu wsobnego prawie na sto procent nie było. Dwie najstarsze gąsienice brudnicy przywiozłam w maju z Czech, a zatem prawdopodobnie ta rozmnożona samica nie pochodziła od mojej zeszłorocznej brudnicy. W czasie gdy jeden z samców uprawiał seks, drugi siedział sobie zupełnie nie zainteresowany samicą. Podejrzewam, ze to dlatego, że był z nią spokrewniony.
Myślę, że samiec i samica brudnicy siedzące razem to piękny widok. Trzeba mieć trochę szczęścia, żeby móc go oglądać!
Dzisiaj wypuszczę całą trójkę.





07/03
Wczoraj wyszła z kokonu druga w tym roku samica brudnicy, nieco mniejsza od poprzedniej. Trzeba by ją teraz posadzić na drzewie, żeby dać jej szansę przywabienia partnera. 
  
07/06
Samicę zaplemnił kolega z mojej ekipy, zanim się zorientowałam, że wyszedł. Mam nadzieję, że któreś z tej pary również było z Ostrawy. Samiczka złożyła jaja po upływie doby, bezpośrednio obok jaj poprzedniej samiczki, co mnie trochę zdziwiło.




07/08
Dzisiaj wyszła ostatnia brudnica - duża, piękna samica. Mam już sporo jaj, więc od razu wypuściłam ją w ogrodzie. 


 
   
Włochacz naśnieżek

05/19
Znalazłam dzisiaj w lesie miernikowca-gałązkę. Gatunku nawet nie próbuję zgadywać, bo podobnych jest dużo. Kiedyś miałam już podobnego i przepoczwarczył się, ale niestety z poczwarki nie wyszedł. Możliwe, że to ten sam gatunek, co wtedy, bo też żerował na wierzbie.  

05/20
Wczoraj dałam mu osobny pojemnik. Dzięki temu zauważyłam, że ma w zwyczaju robić na liściach oprzędy i przy ich pomocy przyczepiać się. To specyficzne stworzonko, potrafi tak zastygać w bezruchu jak najprawdziwsza gałązka.




05/25
Je i ma się dobrze.

05/27
Miernikowiec-gałązka przeszedł wylinkę. Znalazłam jego starą głowę, jakkolwiek to brzmi, a on sam stoi teraz w ulubionej pozycji, którą nazywam "45 stopni".




05/31
Bez zmian.

06/03
Niestety miernikowiec-gałązka chyba nie żyje. Wczoraj wykonywał takie ruchy, jakby zrzucał skórę lub się przepoczwarczał, ale dzisiaj nie rusza się. Brak jakichkolwiek sygnałów, co mogło pójść nie tak - pasożytów, wydzielin itp. Jadł, załatwiał się. Nic nie zapowiadało problemów. 

06/08
Wczoraj mocno się zdziwiłam, gdy otworzyłam pojemnik z miernikowcem gałązką i znalazłam tam poczwarkę. Jednak przeżył!!! Przepoczwarczył się, a poczwarka poruszała się! Była jeszcze świeża, w połowie zielona, ale do dzisiaj zdążyła zmienić kolor na brązowy.
Mnie tymczasem chyba udało się zidentyfikować tego miernikowca - jeśli dobrze kombinuję, po polsku nazywa się włochacz naśnieżek. Niewiele o nim informacji w Internecie, pomimo że występuje w całym kraju. Najciekawsze jest to, że samice są nielotne, jak samice Safo (znamionówek). Poza tym wyczytałam, że poczwarki spędzają kilka miesięcy pod ziemią, a imago budzą się zimą albo wczesną wiosną następnego roku. Dlatego zamierzam umieścić poczwarkę w pojemniczku z ziemią, żeby miała jak najbardziej naturalne warunki, podobnie jak wcześniej narożnice.