piątek, 28 czerwca 2019

[77] Przygarnij śmiecia!


Ponieważ upał odrobinę zelżał, a ja już prawie skończyłam tegoroczne wielkie sprzątanie swojego pokoju wzdłuż i wszerz, zrobiłam wczoraj coś, co miałam ochotę zrobić od dawna. Poszłam mianowicie na spacer moją ulubioną trasą, ale z innym niż zazwyczaj ekwipunkiem i w innym celu. Poszłam posprzątać śmieci.

Kiedy wczesną wiosną pierwszy raz wybrałam się na dłuższy spacer, z trudem powstrzymałam meltdown na widok powycinanych drzewek i walających się wszędzie śmieci. W tym roku topniejący śnieg odsłonił ich wyjątkowo dużo. Droga pomiędzy wiaduktem a łąkami, kiedyś śliczna samotnia, stała się miejscem poszukiwań wjazdu na autostradę przez kierowców oraz wycieczek rowerowych. A tym samym stała się miejscem, gdzie można bardzo wygodnie, bez wysiadania z samochodu czy zsiadania z roweru, pozbyć się zbędnego balastu. Najczęściej - butelki po wodzie, puszki po piwie czy energetyku, paczki po papierosach.

Tak, wiem, co większość ludzi myśli o sprzątaniu zastanych gdzieś śmieci. Nie lubią na nie patrzeć, zwłaszcza w takich miejscach jak ulubiona plaża czy ulubiona trasa spacerowa, narzekają, ale nawet ci, którzy sami zawsze zabierają swoje śmieci do domu, raczej nie sprzątają po innych. To prawie tabu. A bo z jakiej paki sprzątać po kimś obcym, jego śmieci - jego problem. A bo to wstyd, jeszcze mnie zobaczy sąsiadka albo kolega z pracy i się pośmieje. A bo można się upaprać. A bo szkoda czasu, nie po to tu przyszedłem, żeby zbierać czyjeś śmieci.

Problem w tym, że jak myślący ludzie nie będą sprzątać po idiotach, to nikt po nich nie posprząta. I jeśli nie zaczniemy tego robić, na każdym obszarze niezabudowanym będziemy deptać po puszkach i potykać się o butelki. Coraz trudniej zrobić zdjęcie łąki bez śmiecia w kadrze. Żyjemy w czasach, gdy sprzątanie po sobie i udawanie, że reszta nas nie dotyczy, nie wystarcza. 

Wiecie, co mnie wkurza najbardziej? To, że się da. Raz w roku w mojej miejscowości odbywają się generalne porządki. Młodzi i starzy wychodzą na ulice, żeby posprzątać - wyrywają chwasty spomiędzy płyt chodnikowych, zamiatają, zabierają śmieci leżące przy drodze. Tak, ludzie potrafią się zmobilizować, nawet staruszkowie i damy pracujące w korpo w najbliższym wielkim mieście. A wszystko to dlatego, że zbliża się Boże Ciało. Niestety, wszyscy zachowują się tak, jakby ich Bóg mógł chodzić tylko głównymi ulicami. To, co się dzieje pół kilometra dalej, gdzie procesja nie przechodzi, nikogo nie interesuje. A pod lasem to już w ogóle może być syf, kiła i mogiła.

Jakiś czas temu w mediach społecznościowych pojawiła się akcja nawołująca do tego, aby zebrać codziennie trzy czy pięć śmieci (dokładnie nie pamiętam), pstryknąć zdjęcie i oznaczyć się hashtagiem. Lepsze to niż nic, ale ja jednak wolę przy sprzątaniu mieć ze sobą żel antybakteryjny i lateksowe rękawiczki, a nie chcę codziennie zużywać pary rękawiczek. Dlatego wolę raz na jakiś czas a porządnie. Nie liczyłam, ile zebrałam, ale pomimo upychania w połowie drogi zabrakło mi miejsca w reklamówce, więc trzeba będzie w najbliższych dniach pójść drugi raz.

Jak widać na załączonym obrazku, pozbierałam cudze śmieci. Nadal żyję. Łapki mi nie uschły. Ofiar w ludziach brak, nikt na mój widok nie zamienił się w kamień. Korona też mi z głowy nie spadła, bo zostawiłam ją w domu. Nie ubrudziłam ani jednej części garderoby. I nawet się uśmiecham.

A Ty, kiedy podniesiesz śmieci?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz