wtorek, 2 lipca 2019

[78] Motyle 2019: Moje pierwsze pazie


Spełniłam kolejne swoje marzenie związane z motylami - wyhodowałam pazia królowej, a nawet dwa!

Choć nosiłam się z zamiarem kupienia gąsienic pazia od dwóch lat, długo brakowało mi odwagi, jako że ten gatunek nie jest łatwy w hodowli i odradza się go osobom, które nie mają doświadczenia. Dopiero tej wiosny poczułam się gotowa. Bez wątpienia na moją decyzję wpłynął fakt, że miałam okazję kupić gąsienice od doświadczonych hodowców, razem z sadzonką rośliny żywicielskiej. Chciałam mieć pewność, że roślina będzie zdrowa i wolna od środków ochrony roślin.

Obserwowanie rozwoju pazi było dla mnie cudownym doświadczeniem, ale zgadzam się, że osoby stawiające pierwsze kroki w hodowaniu motyli powinny wybierać inne gatunki. Larwy pazia potrzebują dostępu do światła słonecznego, ale nie mogą znajdować się w pełnym słońcu. Liście dla nich muszą być jak najświeższe, należy jednak dbać, aby nie było zbyt wilgotno. Gąsienice nie lubią dotyku, dotykane wysuwają osmeterium - organ służący do odstraszania napastników nieprzyjemnym zapachem. Nie można trzymać ich zbyt wielu na jednej roślinie ani w jakikolwiek sposób przeszkadzać im podczas wylinki, bo gąsienice niepokojone przez rodzeństwo albo człowieka mogą nie przeżyć. Mimo dopilnowania wszystkich warunków od pierwszego dnia, jednego osobnika straciłam. Nie obyło się bez kombinowania. Kilka razy musiałam się posłużyć swoją wiedzą o zachowaniu gąsienic, żeby odgadnąć ich zamiary, przydała się też intuicja.


05/22 
Dzisiaj dotarła do mnie przesyłka z larwami pazia królowej. Kupiłam trzy takie larwy wraz z rośliną żywicielską - pietruszką. Kosztowało mnie to sporo, ale cóż, takie już mam hobby. Przesyłka dotarła bezpiecznie przywieziona przez kuriera, wszystkie trzy gąsienice przeżyły. Były zapakowane osobno, w pojemniczku przytwierdzonym taśmą klejącą do ścianki pudła z roślinką.
Jedna gąsienica zrzuciła skórę w podróży, to ta najbardziej kolorowa. Początkowo przestraszyłam się, biorąc skórę za martwą gąsienicę.




05/26
Dwie większe larwy siedzą od wczoraj nieruchomo na górze. Ponieważ sporo wcześniej jadły, myślę, że będą linieć. 
(nieco później)
Zorientowałam się, że najmniejszy paź umarł, bo leżał nieruchomo w nienaturalnej pozycji, na boku. Wyjęłam go, ale nie umiem zmienić papierowego podkładu, do którego przyczepiła się jedna z większych gąsienic (absolutnie nie można im przeszkadzać), i to mnie martwi. Trzeba wyjąć podkład, na wypadek gdyby przyczyną śmierci była jakaś bakteria. Mam nadzieję, że reszta szybko zmieni skóry i będę mogła posprzątać. Martwi mnie też ogólnie śmierć tego małego - nie wiem, co mu się stało ani jak temu zapobiec u innych. Nie wiem, czy to jeszcze skutki długiej podróży, czy coś mu nie podpasowało u mnie.




05/27
Udało się! Dwa pazie, które przeżyły, są już po wylince. Siedziały nieruchomo przez około półtorej doby. Przed wyjściem do pracy widziałam, jak jeden zaczynał linieć, niestety nie mogłam dokończyć obserwacji. Larwy wróciły ze zdwojoną energią do żerowania, zjadły dziś sporo pietruszki. Zjadły też swoje stare skóry.

05/28
Pazie zeszły ze ścianek i wznowiły żerowanie na całego.

05/31
Od dwóch dni pazie dają mi do wiwatu. Od ostatniej wylinki jedzą tyle, że nie nadążam z karmieniem i sprzątaniem. Muszę im dawać jeść nawet do trzech razy na dobę oraz sprzątać kupy przed wyjściem do pracy, żeby po nich nie deptały. Nie potrafią się zdecydować, żeby się przepoczwarczać - od dwóch dni jakby chcą i jednocześnie nie chcą. Widząc pierwsze nitki, włożyłam im gałązki, bo pazie przepoczwarczają się wisząc. One jednak niby zaczynają robić jakieś oprzędy, wydają się pobudzone, ale później schodzą na dno pojemnika i znowu jedzą. Zmieniłam sześcienny pojemnik na słoik, bo nie dało się w nim postawić pionowo gałązki. 

06/01
W związku z kłopotami z przepoczwarczaniem się (próby robienia oprzędu na ściankach słoja pomimo gałązek), postanowiłam przenieść jedną larwę pazia na żywą roślinę - sadzonkę pietruszki. Na sadzonkę nałożyłam ochronną siatkę z organzy. W tym momencie oba pazie siedzą, ale ten w słoju ogólnie nadal więcej łazi. Jeżeli nie będzie postępu do jutra, jego też przeniosę.




06/03
Ostatecznie wpuściłam oba pazie na sadzonkę, uznając, że niech się dzieje wola nieba. Wczoraj jeszcze łaziły po pietruszce ze wzmożoną energią, obgryzały liście, zdarzył się nawet jeden incydent ucieczki na zewnątrz siatki. Trochę się bałam, żeby nie spadły i nie zrobiły sobie krzywdy. Dzisiaj obydwa siedzą już grzecznie na patyczku.
Pazie królowej w bardzo specyficzny sposób przygotowują się do przepoczwarczenia. Przepoczwarczenie odbywa się głową do góry, odwrotnie niż u rusałek. W wybranym miejscu larwy pokrywają gałązkę oprzędem i robią wypustek, o który zostanie zahaczony koniec odwłoka poczwarki (kremaster). Następnie robią nić, którą przyczepiają się do gałązki w taki sposób, jakby zakładały pętlę na szyję. Patrząc na nie, mimowolnie mam skojarzenia z wisielcami. W takiej oto pozycji tkwią nieruchomo już od rana.
Tutaj możecie podejrzeć, jak wygląda praca gąsienicy. Rozbawiło mnie, że opisane wyżej części oprzędu nazwano paskiem (belt) i poduszką (cushion) :-)




06/06
Pazie przepoczwarczyły się przedwczoraj. Poczwarki są prawie całkowicie zielone, miejscami trochę żółte. 




06/13
Poczwarka jednego z pazi zaczęła dzisiaj prześwitywać, więc to już prawie pewne: jutro motyl powinien być z nami! Może nawet rano. Widać wzory na skrzydełkach. On już tam jest, gotowy do wyjścia! Sami zobaczcie.




06/14
Już jest!
Mój pierwszy paź. 
Odkryła go mama, gdy byłam w pracy, i z wrażenia podobno narobiła rabanu na cały dom. Tata aż wysłał mi SMS-a, żeby poinformować mnie o motylu.




06/15
Piękny dzień.
Z samego rana drugi paź opuścił poczwarkę. Wypuściłam pazie ze Szczurem i rodzicami. Jednego nawet udało mi się przez chwilę potrzymać, zanim odleciał.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz