wtorek, 30 listopada 2021

[125] Podsumowanie lata

 
1. Tegoroczne lato spędziłam w większości w Norze. Wyjątkowo długo, bo aż trzy tygodnie, byłam w domu na wsi, ponieważ musiałam poczekać na powrót Szczura z delegacji i przygotować się do egzaminu. Pojechaliśmy razem w Góry Świętokrzyskie oraz na dwie dalsze weekendowe wycieczki: do Bielska-Białej i do Krakowa.
 
2. Zdałam ważny egzamin i awansowałam w pracy.
 
3. Zwiedziłam cztery zamki: w Bielsku-Białej, w Chęcinach, w Bodzentynie oraz... w Krakowie. Tak, tak - nareszcie udało mi się wykreślić Zamek Królewski na Wawelu z mojej Listy Wstydu.
 
 

 
4. Pierwszy raz wyprawiliśmy ze Szczurem letnią domówkę w Norce. Niestety nie wszyscy zaproszeni mogli przyjechać, ale swoją obecnością ucieszyli nas Piotr, Alex i Jakub, Magda oraz Paulina, a do tego Marek połączył się z nami na Discordzie. W gronie przyjaciół świętowaliśmy urodziny Szczura i mój awans. 

5. W tegorocznym sezonie na gąsienice mieszkali ze mną przedstawiciele jedenastu gatunków: dziewięciu ciem i dwóch motyli dziennych. Trzy z nich spotkałam pierwszy raz. Wyhodowałam dorosłe owady z tylko pięciu gatunków, ale za to miałam bardzo dużo osobników do wypuszczania. Rozmnożyłam też brudnice i niedźwiedziówki. Zimować będą jaja brudnic, larwy niedźwiedziówek oraz trzy poczwarki.

6. Pobiłam rekord w ilości wyhodowanych rusałek. Było ich aż pięćdziesiąt pięć!

7. Pierwszy raz udało mi się pozyskać jajeczka od motyli, które rozmnożyły się na moich oczach na wolności.

8. Poznałam kolejne warszawskie muzeum: Muzeum Ziemi PAN. 
 
9. W Bielsku-Białej zwiedziłam dwie filie Muzeum Historycznego: Starą Fabrykę i Zamek Książąt Sułkowskich. W fabryce najbardziej podobały mi się maszyny tkackie, a w zamku wystawy "Lustra japońskie ze zbiorów bielskiego kolekcjonera" i "Podróże kontemplacyjne. Iwa Kruczkowska-Król".

10. Ponownie odwiedziłam dwa inne muzea: Muzeum Azji i Pacyfiku oraz Muzeum Narodowe. Wyjście do pierwszego z nich planowałam już przed wakacjami, ponieważ bardzo mi zależało, by nie przegapić wystawy o Ajnach. Do drugiego Szczur i ja dotarliśmy później niż chcieliśmy, na godzinę czy półtorej przed zamknięciem. Zdążyliśmy obejść jedynie Galerię Sztuki XIX Wieku, ale za to w miłym towarzystwie Asi i jej synów.

11. Jak zwykle bardzo dużo włóczyłam się ze Szczurem po lasach. Prawie zawsze, gdy nie mieliśmy innych planów na wieczór, obieraliśmy kierunek na jakiś las, najczęściej Bemowski. Co najmniej cztery razy pojechaliśmy do Puszczy Kampinoskiej, chodziliśmy też po Lasku na Kole, Lesie Murckowskim i Starym Lesie. Na wyjeździe połaziliśmy po kilku rezerwatach i Świętokrzyskim Parku Narodowym.
 
12. Weszłam na Łysicę. 

13. Udało mi się spotkać jeża (na parkingu w Kielcach), dwie wiewiórki (obok Muzeum Ziemi), nietoperze, ropuchę i sporo żab, świetlika (na Karczówce) oraz największego ślimaka nagiego, jakiego w życiu widziałam. Pewnego lipcowego wieczoru do Nory dostał się pasikonik, dla którego pokonanie kilku pięter najwyraźniej nie stanowiło żadnego problemu. Najbardziej ucieszyłam się jednak, gdy z okna swojego pokoju w Kielcach zaobserwowałam sarenkę. Zanim usłyszała mnie i uciekła, zdążyłam pstryknąć jej kilka zdjęć. Gospodyni zdradziła mi, że sarny często podchodzą pod pensjonat.
 
 
 

14. Na początku wakacji kilka razy spotkałam chrabąszcze majowe. Przyleciały nawet do ogrodu. Ostatnio widziałam jednego z tych chrząszczy kilkanaście lat temu na spacerze z kuzynami, więc zawsze byłam przekonana, że w mojej miejscowości się one nie pojawiają. Niewykluczone, że zmieniło się to już w poprzednich latach, ale rozmijałam się z chrabąszczami, bo wyjeżdżałam do Szczura wcześniej.
 
15. Byłam w Jaskini Zbójeckiej.
 
16. Pewnego lipcowego dnia, kiedy w Lesie Bemowskim towarzyszył nam Piotr, odkryliśmy przyjemną miejscówkę do obserwowania samolotów. Zaczęło się od tego, że na spacerze zaniepokoiły mnie dobiegające z oddali dźwięki. Najpierw podejrzewałam, że zbliża się burza, później - że znaleźliśmy się niedaleko terenów wojskowych i słyszę strzały. Obie hipotezy były mylne. Okazało się, że w pobliżu jest nieduże lotnisko, z którego startują samoloty wykonujące loty widokowe.
 
 


 
17. Innym razem spotkaliśmy na szlaku... białego szczura. Towarzyszył w pracy właścicielce, która sprzedawała bilety do Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Trudno nam było odkleić nosy od szyby, bo szczur był przyjazny i wyjątkowo dorodny. 

18. Pokazałam Szczurowi kilka charakterystycznych miejsc w Bielsku-Białej: Kamienicę "Pod Żabami", budynek Muzeum Literatury, Bielski Syjon, pomniki syrenki, Reksia i bohaterów "Porwania Baltazara Gąbki". Tylko Bolek i Lolek gdzieś się przed nami ukryli.
 
19. Ja i Szczur odwiedziliśmy Asię, Tomasza i ich synów, a oni - w nieco uszczuplonym składzie - odwiedzili nas w Norze.
 
20. Alex i Jakub przyjechali do nas na weekend. Przegadaliśmy kilka godzin i wybraliśmy się razem na wieczorny spacer po Puszczy Kampinoskiej, gdzie przemoczyłam buty.

21.
Przepłynęłam się kajakiem po fosie. Niestety, rowerów wodnych przez większość lata nie można było wypożyczać z powodu zakwitu wody.
 
22. Odwiedziłam Smoka Wawelskiego. Marzyło mi się wspólne zdjęcie, bo jedyne, jakie miałam, pochłonęła awaria dysku twardego w latach studenckich. Zrezygnowałam jednak z kontaktu fizycznego ze smokiem, gdy zobaczyłam, ile osób maca go w ciągu zaledwie kilku minut.

23.
Zwiedziłam ruiny pałacu Tarłów w Podzamczu Piekoszowskim.
 
24. Szczur pokazał mi kolejne miejsce na mapie Warszawy - Mariensztat. Przy okazji przeszliśmy się po Starym Mieście i zobaczyłam wąską uliczkę Kamienne Schodki, gdzie ponoć w latach dziewięćdziesiątych lubiła się fotografować alternatywna młodzież.
 
 

 
25. Zobaczyłam na żywo ponad sześćdziesiąt obrazów Zdzisława Beksińskiego na wystawie czasowej w Centrum Praskim Koneser. Korzystając z okazji, poszłam też na wystawę "Laboratorium Rzeźby". Przeczytałam, że była to największa w tym roku wystawa rzeźby w Warszawie, pełna dzieł wybitnych artystów. Cóż... niestety ja nadal jestem ze sztuką współczesną na bakier, mimo że od czasu do czasu próbuję się na nią otworzyć. Wycenione na tysiące złotych rzeźby kotów liżących się pod ogonami budzą we mnie raczej niedowierzanie niż zachwyt.

26. Wybrałam się do ogrodu botanicznego w Kielcach.

27. Wbrew własnej woli uczestniczyłam w dwóch przyjęciach: raz w weselu, które trwało do białego rana, a raz w niezwykle głośnej imprezie urodzinowej sąsiadki z ulicy obok. Inaczej nie da się tego nazwać, bo muzyka biesiadna z obu przyjęć była tak głośna, że przez cały wieczór nie potrafiłam na niczym się skupić. O ile wesele w hotelu można zrozumieć, o tyle w drugim przypadku tata poprosił policję o interwencję w związku z zakłócaniem ciszy nocnej, bo sąsiedzi nie ściszyli muzyki nawet po dwudziestej trzeciej. Całe szczęście, że urodziny obchodzi się tylko raz w roku.

28. Zaobserwowałam osiem Perseidów. W tym roku wypatrywałam "spadających gwiazd" przez dwie noce i w pojedynkę, nie licząc komarów. Żeby zniechęcić do siebie natrętnych krwiopijców, leżałam na leżaku opatulona kocami. 

29. Ponieważ pierwszego sierpnia o siedemnastej akurat jechałam samochodem, miałam okazję zobaczyć (i usłyszeć), jak warszawiacy upamiętniają godzinę "W".

30. Ścięłam włosy na krótko.
 
31. Wydałam kilkaset złotych na ubrania w sklepie sportowym. I nie żałuję, bo bluzy z tego sklepu są niebywale przyjazne sensorycznie, miękkie i ciepłe. Mam nadzieję, że będą mi służyć co najmniej przez kilka lat, tak jak ich poprzedniczka.
 
32. Odwiedziłam ze Szczurem jego rodziców. 
 
33. Dwa razy zobaczyłam się z kuzynem i jego rodzinką. Kiedyś uważałabym, że jak na lato to o wiele za mało. Po miesiącach czekania, aż wszyscy zostaną zaszczepieni, cieszyło mnie, że w końcu się widzimy. Wypuszczaliśmy razem rusałki, a Młodemu pokazałam też inne stadia rozwoju moich owadów. Młodszego najbardziej interesowało, jak by tu napsocić.

34. Zrobiłam zakupy w słynnych Złotych Tarasach. Upolowałam tam dwie wygodne pary trampków, czarną bluzkę i książki.
 
35. Pomogłam Szczurowi kupić odkurzacz. Nora już od dawna prosiła się o solidny odkurzacz, ale Szczurowi na co dzień trudno jest znaleźć czas i energię na ponadprogramowe rzeczy. Wybrałam więc model, który uznałam za najbardziej odpowiedni, a Szczur po prostu go kupił.
 
36. Wzięłam udział w spisie powszechnym. Spisałam siebie i domowników przez Internet.

37. Pierwszy raz upiekłam w Norze ciasto.
 
38. Przywiozłam z wakacji aż jedenaście wspólnych zdjęć moich i Szczura. To prawdziwy ewenement, bo z reguły o wiele częściej fotografujemy niż jesteśmy fotografowani, a co dopiero razem. W tym roku wzięłam się na sposób: za każdym razem, gdy inni turyści prosili mnie o pstryknięcie im rodzinnego zdjęcia, ja prosiłam ich o to samo. 
 
 
 

39.
Przez dwa dni miałam jęczmień w oku. Nigdy wcześniej mi się to nie przytrafiło, dlatego nie wiedziałam, co robić. Pani w aptece doradziła ciepłe okłady z ziela świetlika, a przyjaciółki - z gotowanego jajka. Zanim zdążyłam wypróbować jajko, ziele świetlika pomogło i jęczmień pękł.

40. Szczurzyca zrobiła postępy w nauce makijażu. Miałam wrażenie, że wykupiła pół drogerii.
 
41. Dostałam jedne z najpyszniejszych czekoladek, jakie w życiu jadłam. Szczur przywiózł mi je z zagranicznej delegacji. Były tak dobre, że codziennie wydzielałam nam po jednej, żeby starczyły na jak najdłużej!

42. Przeżyłam chwile grozy, kiedy pewnego ranka w Norze krany odmówiły współpracy. Obawiałam się, że nastąpiła jakaś awaria i możemy przez dłuższy czas nie mieć bieżącej wody. W moim domu na wsi czuję się na tego typu sytuacje przygotowana, ale w Norze nie bardzo, zwłaszcza podczas fali upałów. Na szczęście była to tylko krótka przerwa w dostawie wody, spowodowana remontem na osiedlu. 
 
43. Utrwalałam hiszpański z aplikacją Duolingo. 
 
44. Odkryłam powieści obyczajowe Agnieszki Krawczyk. Gdy mam ochotę poczytać coś kojącego i optymistycznego, ale nie wysilać się przy tym intelektualnie, chętnie sięgam po "Ulicę Wierzbową" czy "Magiczne miejsce". Nawet jeśli niektóre wątki nie grzeszą realizmem.

45. Aby wynagrodzić samą siebie za zdany egzamin, sprawiłam sobie czytnik e-booków. Na razie prawie z niego nie korzystam, bo mam bardzo dużo tradycyjnych książek do przeczytania, ale liczę, że w niektórych sytuacjach będzie ułatwiał mi życie. Zwłaszcza poza domem.

46. Ograłam Szczura w "Na skrzydłach".

47. Prawie codziennie oglądałam anime. Obejrzałam drugi sezon "Yuru Camp", "Somali and the Forest Spirit", dwa sezony "Piano no Mori" oraz filmy "A Whisker Away", "Mai-Mai Miracle" i "In This Corner of the World". 

48. Uporządkowałam kilka szaf w swoim pokoju, a na parterze wprowadziłam nowy system przechowywania materiałów i przyborów do rękodzieła.
 
49. Zaliczyłam dwie wizyty u dentysty.

50. Doszłam do siebie po trudnym roku szkolnym, choć wymagało to czasu. Na początku wszystko przypominało mi o zeszłorocznym kryzysie, więc nie było mi łatwo wrócić do podróżowania. W pewnym sensie wielu rzeczy, które przed pandemią miałam wypracowane, musiałam jakby uczyć się od nowa. Jedzenie poza domem wciąż budzi we mnie lęk i pozostaje obszarem do długofalowej pracy nad sobą. Pozostałe lęki zdołałam przełamać i jestem z tego dumna.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz